Wiec
: 2007-04-23, 10:36
Ludzie przybyli - było parnie,
Zaduch, nadęcie i psychoza
Ktoś trzymał w dłoni kamień czarny,
Inny za maską twarz swą schował.
Do przodu! Ruszać bryłę świata!
Tam w Belwederze siedzą oni!
Radość ze złością się przeplata,
Tysiącem uniesionych dłoni.
Tuba przytłacza tłum słowami,
Ciała rozgrzewa, mąci w głowie.
Przegońmy tych dzisiejszych drani!
Ktoś krzyczy z dala: Pogotowie!
To Waldek zasłabł i się stoczył,
Do rowu – bo osłaniał boki,
Nie zasnął on dzisiejszej nocy,
Choć był potrzebny sen głęboki.
Słychać syreny radiowozów,
Tłum zafalował, niczym w transie,
Wciąż nawołuje ktoś do modłów,
Policjant krzyczy: Bierz go! Mam cię!
Tego po lewej, on przewodzi!
Weź go za fraki i do suki!
W grupie odważni jeszcze młodzi,
Lecz tłum krzyczący teraz ucichł.
Rozpierzchli ludzie w wszystkie strony,
Głośnik zamilknął podeptany,
Sztandar znów zrobił się czerwony,
Bo władza znów zadała rany.
Jeszcze niedawno byli razem,
Na nich oddali swoje głosy,
Dziś ich odarto z wspólnych marzeń,
A krew pokryła ślady rosy.
Zaduch, nadęcie i psychoza
Ktoś trzymał w dłoni kamień czarny,
Inny za maską twarz swą schował.
Do przodu! Ruszać bryłę świata!
Tam w Belwederze siedzą oni!
Radość ze złością się przeplata,
Tysiącem uniesionych dłoni.
Tuba przytłacza tłum słowami,
Ciała rozgrzewa, mąci w głowie.
Przegońmy tych dzisiejszych drani!
Ktoś krzyczy z dala: Pogotowie!
To Waldek zasłabł i się stoczył,
Do rowu – bo osłaniał boki,
Nie zasnął on dzisiejszej nocy,
Choć był potrzebny sen głęboki.
Słychać syreny radiowozów,
Tłum zafalował, niczym w transie,
Wciąż nawołuje ktoś do modłów,
Policjant krzyczy: Bierz go! Mam cię!
Tego po lewej, on przewodzi!
Weź go za fraki i do suki!
W grupie odważni jeszcze młodzi,
Lecz tłum krzyczący teraz ucichł.
Rozpierzchli ludzie w wszystkie strony,
Głośnik zamilknął podeptany,
Sztandar znów zrobił się czerwony,
Bo władza znów zadała rany.
Jeszcze niedawno byli razem,
Na nich oddali swoje głosy,
Dziś ich odarto z wspólnych marzeń,
A krew pokryła ślady rosy.