"Prowadzę dysput sumujący z własną werwą rezerwą i onomatopeją uniwersalizmu. Predystynuję światło do sekwencji gabarytowej meandru orzeźwienia. Gdy napotyka sublimator prekursoryjny oparty na sensorze światło - cienia, w korespondencji z najnowszym resublimacyjnym kątem opadania źrenicy - nazywam to tajemnym łukiem magii, czyli ekstrawertyczno - introwertycznym skalaniem przesilonej energetyzacji przewodów myślowych. Dla nobliwej i znikomej szansy na rozstęp behawioralny w obliczu trzęsień ziemi. Gdy zamieniam relikt na symbol a totem i tabu rozpalam energetyzującym apoyando gitarowym, nad którym Bóg roztoczył opiekę".
nie dość, że bełkot... to akrobatyczny bełkot... w paru miejscach sama sobie kark wykręcasz... chyba, że po LSD to pisałaś... to wtedy jeszcze jest do przyjęcia...