ludzie kuchni - tony lahm
: 2006-12-14, 02:40
- debil.
tony lahm powiedzial mi kiedys, ze jestem glupi. innym razem powiedzial ze mnie lubi.
bawil mnie. talent wielki, osobowosc niecodzienna, silna, a przy tym taki kretyn.
wietnamczyk.
nigdy nie mial kasy. ciagle pozyczal od kogos, kombinowal, zawsze czekal do wyplaty. przekorny typ, zbuntowany jak cholera. sluchal tylko chef pengelley'a. innych mial w powazaniu. szefa sluchal jak wyroczni. mowilo sie czasem o nim.. najszybszy wok chef... tylko ten charakter paskudny.
kiedy arsenal wygral z liverpoolem 3 - 0 spiewal spacerujac obok mnie.
- trzy zeroo, trzyy zeroooo, trzy..... itd.
- skurwiel.
jakby przegrali to by slowa nie powiedzial..
tony lahm mial taka zadko spotykana ceche ze jak mowil to wygladalo jakby go to mowienie bardzo bolalo. bolalo fizycznie.
mowil duzo. gestykulowal prawie zawsze. ta gestykulacja odgrywala role kluczowa. gestykulowal oczyma, szyja, zebami, ustami, nosem, wszystkim co mial pod reka..nozem. robil miny jak kobieta ktora rodzi na filmie dziecko, nawet kiedy opowiadal o czyms blachym. bylo to tragikomiczne.
ostatecznie chyba go jednak nie bolalo bo mowil wiecej niz trzeba.
ile gosc ma lat? nie wiadomo. mieszka z mama. cale zycie w londynie. wylysial czesciowo. nie wiadomo na ile, bo sie goli na lyso. pije, wymiotuje, pali trawke, do pracy sie spoznia. z reguly wyglada na zmeczonego, ale za to jakie ma energetyczne porywy.prawdziwy czlowiek kuchni.
- musisz byc lepszy - powiedzial tony lahm
- pierdol sie!
chowal noz w szczelinie miedzy lodowka a blatem. swietnie naostrzony noz. irytowalo mnie to. po co w ogole kucharze chowali te noze? przez to, ze chowali zawsze ich brakowalo. kazdy mial gdzies schowany. jakby nikt nie chowal to szuflada na noze bylaby pelna. do wszystkiego by sie znalazl noz. a tak to gdzies byly pochowane przez takich popaprancow. chowali - bo inni tez chowali wiec by miec noz trzeba bylo schowac jeden na wlasna reke. sam chwilami chowalem.
tony raczej zadko mowil sensownie, zreszta nie wiadomo. przede wszystkim mowil niedbale i niezrozumiale. jakby sie jakal albo cos. zaczynal, mowil chwile, potem wracal do polowy. potem robil jakis skok do przodu, by znowu wszystko mowic od poczatku. bylo to raczej przypadkowe, ale tworzylo swietna aluzje przemyslanej taktyki. w istocie, odnosilo sie czasem wrazenie, ze choc mowi zupelnie niezrozumiale, to jednak do rzeczy. ze utrudnia zadanie celowo, jak heraklit i kilku innych.
ale chyba jednak nie mialo to sensu. chyba zwyczajnie nie umial mowic.
lubilem go. durniem zalatywal, ale ciekawy typ. smiechu z nim czasem bylo, nawet jak nie zartowal.. zartowal malo. czesto zaczynal krzyczec na cala kuchnie podczas opowiadania jakiejs historii.. wariat. bywal chamski, dla mnie tez. jak mu zaczalem ripostowac to zdaje sie bardziej mnie polubil. powiedzial mi kiedys ze jestem dobry kiedy pracowalem na hot section.. zadko mowil ze ktos jest dobry. czesto mowil: You not good, this not good itd.
tony lahm mial lepszy uklad z szatanem niz ja i to w nim lubilem.. kiedy kuchnia zamieniala sie w pieklo widac bylo, ze gosc czuje sie jak ryba w wodzie. miesza tymi swoimi wokami, drze morde, zapierdala jak szalony.. milo sie patrzy na takiego swira podczas pracy.
i tak sobie mysle...
chuj z nim.
tony lahm powiedzial mi kiedys, ze jestem glupi. innym razem powiedzial ze mnie lubi.
bawil mnie. talent wielki, osobowosc niecodzienna, silna, a przy tym taki kretyn.
wietnamczyk.
nigdy nie mial kasy. ciagle pozyczal od kogos, kombinowal, zawsze czekal do wyplaty. przekorny typ, zbuntowany jak cholera. sluchal tylko chef pengelley'a. innych mial w powazaniu. szefa sluchal jak wyroczni. mowilo sie czasem o nim.. najszybszy wok chef... tylko ten charakter paskudny.
kiedy arsenal wygral z liverpoolem 3 - 0 spiewal spacerujac obok mnie.
- trzy zeroo, trzyy zeroooo, trzy..... itd.
- skurwiel.
jakby przegrali to by slowa nie powiedzial..
tony lahm mial taka zadko spotykana ceche ze jak mowil to wygladalo jakby go to mowienie bardzo bolalo. bolalo fizycznie.
mowil duzo. gestykulowal prawie zawsze. ta gestykulacja odgrywala role kluczowa. gestykulowal oczyma, szyja, zebami, ustami, nosem, wszystkim co mial pod reka..nozem. robil miny jak kobieta ktora rodzi na filmie dziecko, nawet kiedy opowiadal o czyms blachym. bylo to tragikomiczne.
ostatecznie chyba go jednak nie bolalo bo mowil wiecej niz trzeba.
ile gosc ma lat? nie wiadomo. mieszka z mama. cale zycie w londynie. wylysial czesciowo. nie wiadomo na ile, bo sie goli na lyso. pije, wymiotuje, pali trawke, do pracy sie spoznia. z reguly wyglada na zmeczonego, ale za to jakie ma energetyczne porywy.prawdziwy czlowiek kuchni.
- musisz byc lepszy - powiedzial tony lahm
- pierdol sie!
chowal noz w szczelinie miedzy lodowka a blatem. swietnie naostrzony noz. irytowalo mnie to. po co w ogole kucharze chowali te noze? przez to, ze chowali zawsze ich brakowalo. kazdy mial gdzies schowany. jakby nikt nie chowal to szuflada na noze bylaby pelna. do wszystkiego by sie znalazl noz. a tak to gdzies byly pochowane przez takich popaprancow. chowali - bo inni tez chowali wiec by miec noz trzeba bylo schowac jeden na wlasna reke. sam chwilami chowalem.
tony raczej zadko mowil sensownie, zreszta nie wiadomo. przede wszystkim mowil niedbale i niezrozumiale. jakby sie jakal albo cos. zaczynal, mowil chwile, potem wracal do polowy. potem robil jakis skok do przodu, by znowu wszystko mowic od poczatku. bylo to raczej przypadkowe, ale tworzylo swietna aluzje przemyslanej taktyki. w istocie, odnosilo sie czasem wrazenie, ze choc mowi zupelnie niezrozumiale, to jednak do rzeczy. ze utrudnia zadanie celowo, jak heraklit i kilku innych.
ale chyba jednak nie mialo to sensu. chyba zwyczajnie nie umial mowic.
lubilem go. durniem zalatywal, ale ciekawy typ. smiechu z nim czasem bylo, nawet jak nie zartowal.. zartowal malo. czesto zaczynal krzyczec na cala kuchnie podczas opowiadania jakiejs historii.. wariat. bywal chamski, dla mnie tez. jak mu zaczalem ripostowac to zdaje sie bardziej mnie polubil. powiedzial mi kiedys ze jestem dobry kiedy pracowalem na hot section.. zadko mowil ze ktos jest dobry. czesto mowil: You not good, this not good itd.
tony lahm mial lepszy uklad z szatanem niz ja i to w nim lubilem.. kiedy kuchnia zamieniala sie w pieklo widac bylo, ze gosc czuje sie jak ryba w wodzie. miesza tymi swoimi wokami, drze morde, zapierdala jak szalony.. milo sie patrzy na takiego swira podczas pracy.
i tak sobie mysle...
chuj z nim.