subtelne wymioty slowne
: 2006-12-22, 21:40
autor: quenterro
jezioro kurwa. lawka. woda. trawa. zimno jak chuj.
noc.
normalni ludzie czasem juz spia. na polsacie leci mega hit. monstrualnie dobry film z segalem. chuj wie tak do konca co robia z swoim zyciem ludzie normalni i jak sie na rozne rzeczy zapatruja.
my siadalismy na lawce i pilismy. jak piwo, to z butelek. jak wodke, to z plastikowych kubeczkow. prawie jak gentelmeni.
rozmawialismy.
lubie te moje barlineckie mordy.
na codzien bez wyrazu ale jak usiadziemy na lawce, nad jeziorem i zaczniemy pic... zimno wdziera sie pod kurtke. rozmawiamy ospale i tepo wpatrujemy sie w otchlan jeziora. zimno kurwa, zimno. nosy czerwone, rece w kieszeniach, ale mordy, jeszcze chwile wczesniej jak u trupow nabieraja nagle jakiegos nieopisanego blasku.
lubie widziec jak to sie dzieje z tymi naszymi gebami.
normalni moga tego nie zrozumiec.
lubie jak cale to picie sie zaczyna. stan przed zeswinieniem. chwila przed tym kiedy umysl wypierdala sie o kraweznik i tonie w kaluzy pelnej gówna.
kiedy twarze moich przyjaciol nagle ozywaja. oczy im blyszcza jak gwiazdy. smieja sie i pierdola glupoty. w tym smiechu jest cos pieknego. w dupie z zyciem, smiercia i swiatecznymi choinkami.
metafizyka?
pierdole to, nie pisze dalej
jezioro kurwa. lawka. woda. trawa. zimno jak chuj.
noc.
normalni ludzie czasem juz spia. na polsacie leci mega hit. monstrualnie dobry film z segalem. chuj wie tak do konca co robia z swoim zyciem ludzie normalni i jak sie na rozne rzeczy zapatruja.
my siadalismy na lawce i pilismy. jak piwo, to z butelek. jak wodke, to z plastikowych kubeczkow. prawie jak gentelmeni.
rozmawialismy.
lubie te moje barlineckie mordy.
na codzien bez wyrazu ale jak usiadziemy na lawce, nad jeziorem i zaczniemy pic... zimno wdziera sie pod kurtke. rozmawiamy ospale i tepo wpatrujemy sie w otchlan jeziora. zimno kurwa, zimno. nosy czerwone, rece w kieszeniach, ale mordy, jeszcze chwile wczesniej jak u trupow nabieraja nagle jakiegos nieopisanego blasku.
lubie widziec jak to sie dzieje z tymi naszymi gebami.
normalni moga tego nie zrozumiec.
lubie jak cale to picie sie zaczyna. stan przed zeswinieniem. chwila przed tym kiedy umysl wypierdala sie o kraweznik i tonie w kaluzy pelnej gówna.
kiedy twarze moich przyjaciol nagle ozywaja. oczy im blyszcza jak gwiazdy. smieja sie i pierdola glupoty. w tym smiechu jest cos pieknego. w dupie z zyciem, smiercia i swiatecznymi choinkami.
metafizyka?
pierdole to, nie pisze dalej