O nieodmawianiu.
: 2007-02-16, 13:04
Π
Mi nie można odmawiać.
Ja. Zakompleksiona ponoć dziewczynka, która właściwie nie wie, gdzie jej miejsce. Która średnio cztery razy dziennie przysiada na oparciu fotela, albo wspina się na blat kuchenny, zastyga w bezruchu i myśli, albo, co gorsza!, czasem gada do siebie:
-co by było, gdyby mogło być?
-no i po co?
-dobrze?
-nie za wcześnie wstałam?
-gdzie ja, do cholery, położyłam papierosy...
-po kiego posłodziłam tą kawę?
-czy to ja spieprzyłam, czy tak po prostu miało być?
-a w którą stronę?
I ja. Z całą tą swoją stertą za i przeciw stwierdzam: mi nie można odmawiać.
Ja odmowy nie przyjmuję.
I jeśli mi odmówisz, to tego nie usłyszę.
Nie próbuj nawet krzyczeć i tłumaczyć.
Z Twojej paplaniny przebije się tylko "tak tak tak, oczywiście".
A skąd we mnie to zarozumialstwo, to ja, doprawdy, za cholerę nie wiem.
Mi nie można odmawiać.
Ja. Zakompleksiona ponoć dziewczynka, która właściwie nie wie, gdzie jej miejsce. Która średnio cztery razy dziennie przysiada na oparciu fotela, albo wspina się na blat kuchenny, zastyga w bezruchu i myśli, albo, co gorsza!, czasem gada do siebie:
-co by było, gdyby mogło być?
-no i po co?
-dobrze?
-nie za wcześnie wstałam?
-gdzie ja, do cholery, położyłam papierosy...
-po kiego posłodziłam tą kawę?
-czy to ja spieprzyłam, czy tak po prostu miało być?
-a w którą stronę?
I ja. Z całą tą swoją stertą za i przeciw stwierdzam: mi nie można odmawiać.
Ja odmowy nie przyjmuję.
I jeśli mi odmówisz, to tego nie usłyszę.
Nie próbuj nawet krzyczeć i tłumaczyć.
Z Twojej paplaniny przebije się tylko "tak tak tak, oczywiście".
A skąd we mnie to zarozumialstwo, to ja, doprawdy, za cholerę nie wiem.