*** (Autor: quenterro)
: 2007-04-12, 18:11
***
Autor: quenterro
Po pracy czesto siedzielismy w pubie i pilismy piwo. Ja lubilem eksperymentowac z regionalnymi wynalazkami, on raczej wybieral stelle.
Zaczalem mowic:
- Czasem idzie sie w tym wszystkim zagubic. Niby taka prozaicznie prosta rzecz to zycie i tak czesto sie zdaje ze receptury sa dobre i nie skomplikowane no i ze nie brakuje zadnych skladnikow. I nagle chujnia. Od pewnego czasu obserwujac siebie i innych, dochodze do wniosku ze czlowiek bez watpienia pozbawiony jest wolnej woli. A rozum. Czasem mozna by odniesc wrazenie ze nadal jestesmy zwierzetami a rozum i swiadomosc to cos co nam po prostu ciazy, zawadza.. jakby choroba jakas, albo cos. Nie mowie ze to jakim dysponujemy rozumem nie ma wplywu na to jakie jest nasze zycie. Co to to nie. Tyle ze rozum nie jest narzedziem sprawczym. Rozumem i wola niczego nie kontrolujemy. Rozum to jest takie cos co ciazy, meczy i jak juz masz troche oleju w glowie to ten olej zawsze bedzie dopominal sie o swoje. Zawsze bedzie krzyczal by realizowac jego potencjal i takie tam. To dramatyczna mysl...
... I przypomnialo mi sie ze nadal tam siedzi i ze mowie do kogos, siedzacego obok mnie - kiedy niespodziwanie zapytal:
- Co ty kurwa pierdolisz?
Nie no, porzucmy ten temat. Przeciez to napewno w nastepnym zdaniu przerodziloby sie w absolutny belkot, tak ze nawet sam bym nie wszystko zrozumial. A co chcialbym powiedziec idiotom swiata? To ze musieliby zmadrzec by zrozumiec w posiadaniu jakiego skarbu sie znajdowali. Ha! Lubie niektorych moich zidiocialych znajomych. Wzruszaja mnie jakos albo cos. Troche sie z nimi bratam. Oto moje przeslanie – idioci, nie laczcie sie kurwa mac, prosze!!!
Intelektualna zabawa. o tak, jak tu siedzimy w koleczku. Musisz pomyslec o 5 pierwszych lepszych rzeczach i wypowiedziec jakas plente. Dobrze by rzeczy byly mozliwie najrozniejsze i by plenta laczyla je w sposob zaskakujacy i... no wiadomo o co chodzi. Motyl, szpadel, kolczyk, kalosz,wiatroweczka........... po jaki chuj?
Wynik – skonczony idiota albo moze nihilista?
W kuchni dzisiaj jakis irytujacy dzien. Nie lubie tego karlowatego kucharza ktory nazywa sie Gary i mowi jakims akcentem, ze brzmi jak akcydentalny idiota slazacki albo cos na ten wzor. Wczuwa sie w ta prace, sprzedaje idiotyczne uwagi a sam jest do niczego, ot taki sobie zryp. Jednak chyba nie jest za dobrze kiedy ludzie sa tacy niscy, zaczyna im dziwnie padac na leb, wszyscy niscy szalenie mnie przerazaja. Poza tym to nuda.. Co to za gotowanie jak przez godzinke jest troche busy i musisz poslac w jednym czasie 16 innych potraw ale znowu po chwili siedzisz i stukasz szczypcami tak ze wszyscy bardzo sie irytuja i w koncu prosza bys przestal stukac tymi pierdolonymi szczypcami. Wtedy na chwile nie stukam, ale potem znowu jakos robi sie nudno i mimowolnie szczypce same mi zaczynaja znowu pstrykac. Ale tez nie mozna narzekac. Bywaja okresy naprawde pokreconych przyspieszen jak trzeba slac jeden stolik za drugim i czasu nie ma na ani jedno stukniecie szczypcami ani w ogole na nic. Piece sie zapelniaja, wszystkie blaty pokrywaja talezze z ozdobami z salaty, pieprzu, czarnego octu, oliwy, szczypiorkowych bukietow i innego takiego kurestwa. Kazda potrawa to inna ozdoba talerza, nie latwo sie w tym na poczatek polapac. W tych okresach jest cool.
Najlepszy kucharz w galaktyce kiedys mi cos powiedzial. Bylismy na piwie po pracy na wgorzu w Regent's Park i rozmawialismy o kuchni i planach na przyszlosc no i wszystkich innych takich tam rzeczach. Pamietam ze nieco sie stresowalem faktem ze brak mi doswiadczenia takiego jakie maja inni kucharze. Powiedzial:
- Doswiadczenie zdobedziesz z czasem. Na to nie ma innej metody. Wazne jest to ze jestes inteligentny. Wiekszosc z nich to idioci.
Autor: quenterro
Po pracy czesto siedzielismy w pubie i pilismy piwo. Ja lubilem eksperymentowac z regionalnymi wynalazkami, on raczej wybieral stelle.
Zaczalem mowic:
- Czasem idzie sie w tym wszystkim zagubic. Niby taka prozaicznie prosta rzecz to zycie i tak czesto sie zdaje ze receptury sa dobre i nie skomplikowane no i ze nie brakuje zadnych skladnikow. I nagle chujnia. Od pewnego czasu obserwujac siebie i innych, dochodze do wniosku ze czlowiek bez watpienia pozbawiony jest wolnej woli. A rozum. Czasem mozna by odniesc wrazenie ze nadal jestesmy zwierzetami a rozum i swiadomosc to cos co nam po prostu ciazy, zawadza.. jakby choroba jakas, albo cos. Nie mowie ze to jakim dysponujemy rozumem nie ma wplywu na to jakie jest nasze zycie. Co to to nie. Tyle ze rozum nie jest narzedziem sprawczym. Rozumem i wola niczego nie kontrolujemy. Rozum to jest takie cos co ciazy, meczy i jak juz masz troche oleju w glowie to ten olej zawsze bedzie dopominal sie o swoje. Zawsze bedzie krzyczal by realizowac jego potencjal i takie tam. To dramatyczna mysl...
... I przypomnialo mi sie ze nadal tam siedzi i ze mowie do kogos, siedzacego obok mnie - kiedy niespodziwanie zapytal:
- Co ty kurwa pierdolisz?
Nie no, porzucmy ten temat. Przeciez to napewno w nastepnym zdaniu przerodziloby sie w absolutny belkot, tak ze nawet sam bym nie wszystko zrozumial. A co chcialbym powiedziec idiotom swiata? To ze musieliby zmadrzec by zrozumiec w posiadaniu jakiego skarbu sie znajdowali. Ha! Lubie niektorych moich zidiocialych znajomych. Wzruszaja mnie jakos albo cos. Troche sie z nimi bratam. Oto moje przeslanie – idioci, nie laczcie sie kurwa mac, prosze!!!
Intelektualna zabawa. o tak, jak tu siedzimy w koleczku. Musisz pomyslec o 5 pierwszych lepszych rzeczach i wypowiedziec jakas plente. Dobrze by rzeczy byly mozliwie najrozniejsze i by plenta laczyla je w sposob zaskakujacy i... no wiadomo o co chodzi. Motyl, szpadel, kolczyk, kalosz,wiatroweczka........... po jaki chuj?
Wynik – skonczony idiota albo moze nihilista?
W kuchni dzisiaj jakis irytujacy dzien. Nie lubie tego karlowatego kucharza ktory nazywa sie Gary i mowi jakims akcentem, ze brzmi jak akcydentalny idiota slazacki albo cos na ten wzor. Wczuwa sie w ta prace, sprzedaje idiotyczne uwagi a sam jest do niczego, ot taki sobie zryp. Jednak chyba nie jest za dobrze kiedy ludzie sa tacy niscy, zaczyna im dziwnie padac na leb, wszyscy niscy szalenie mnie przerazaja. Poza tym to nuda.. Co to za gotowanie jak przez godzinke jest troche busy i musisz poslac w jednym czasie 16 innych potraw ale znowu po chwili siedzisz i stukasz szczypcami tak ze wszyscy bardzo sie irytuja i w koncu prosza bys przestal stukac tymi pierdolonymi szczypcami. Wtedy na chwile nie stukam, ale potem znowu jakos robi sie nudno i mimowolnie szczypce same mi zaczynaja znowu pstrykac. Ale tez nie mozna narzekac. Bywaja okresy naprawde pokreconych przyspieszen jak trzeba slac jeden stolik za drugim i czasu nie ma na ani jedno stukniecie szczypcami ani w ogole na nic. Piece sie zapelniaja, wszystkie blaty pokrywaja talezze z ozdobami z salaty, pieprzu, czarnego octu, oliwy, szczypiorkowych bukietow i innego takiego kurestwa. Kazda potrawa to inna ozdoba talerza, nie latwo sie w tym na poczatek polapac. W tych okresach jest cool.
Najlepszy kucharz w galaktyce kiedys mi cos powiedzial. Bylismy na piwie po pracy na wgorzu w Regent's Park i rozmawialismy o kuchni i planach na przyszlosc no i wszystkich innych takich tam rzeczach. Pamietam ze nieco sie stresowalem faktem ze brak mi doswiadczenia takiego jakie maja inni kucharze. Powiedzial:
- Doswiadczenie zdobedziesz z czasem. Na to nie ma innej metody. Wazne jest to ze jestes inteligentny. Wiekszosc z nich to idioci.