Slonce razi w oczy. Tak, ze prawie nic nie widze. Grzeje w glowe, czuje siejakbym jedna noga byl w piekle. Deszcz przestal byc przyjemny. Moczy spodnie, zakrada sie do wnetrza butow. Bije w twarz. Nie wiem co mi sie w tym kiedykolwiek podobalo. Ludzie co chwila sie usmiechaja. Wlasciwie nie wiem czy sa nieswiadomi katastrofy czy robia dobra mine do zlej gry. Samochody zanieczyszczaja powietrze – zupelnie beztrosko. I zabijaja rozkojarzonych przechodniow.
Sufit jakby zaczynal pekac. Podloga skrzypi. Sciany zwerzaja sie niezauwazalnie, ale konsekwentnie. Wszystko musi runac. Pewnie bedzie to zwykly dzien. Moze bede spogladal za okno i pil herbate. Albo piwo. Slonce zaswieci na chwile, ptaki zaspiewaja. I nagle podloga sie zapadnie, sufit pierdolnie, przewracajace sciany przygniota to co jeszcze nie zanurzone pod kupka gruzu. Zycie stanie w plomieniach. Butelka od piwa peknie. Odlatujace ptaki osraja caly ten balagan.
Ludzie nawymyslali tyle guwna. Latawce. Po co one komu? Banki mydlane... jakies wiatraki.
Na chuj?!
spleen 2
-
ann13
-
dean
mam taki sen... pojawia się raz na jakieś 5 lat... dzieci bawią się na huśtawkach... kury szukają ziarna... i tylko ja... tylko ja wiem... że zbliża się katastrofa... coś jak połączenie meteorytu, który piźnie w Ziemię z Okiem Saurona z Mordoru... a dzieci bawią się na huśtawkach... a kury szukają ziarna...
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości