Strona 1 z 1

Dzień drugi.

: 2007-06-07, 13:53
autor: cahl
Dzień drugi.

Wieczorem miałaś mocne zawroty głowy i szczypało Cię w oczach; czułaś jak skóra n policzkach przylepia się do kości, jak boli szczęka – tak dziwnie uderzać zębami tylko o zęby. Najgorsza była noc... fale gorącą oblewały Twoje ciało a Ty co chwilę budziłaś się i przewracałaś z jednego boku na drugi nie mogąc wytrzymać ucisku w żołądku; zupełnie tak, jakby ktoś Ci go rozszarpywał, chciał wyciągnąć wnętrzności na zewnątrz; bóle i zawroty głowy powodowały, że najmniejsze przymknięcie powiek stawało się katorgą. ÂŚniło Ci się, że zjadłaś kawałek wisienki ta myśl zupełnie Cię rozbija. Obudziłaś się i poszłaś napić się wody; noc nieprzespana i zniewalający ból na całym ciele...
Rankiem wstałaś zupełnie zamroczona; przez najbliższe godziny towarzyszyły Ci skurcze mięśni i dziwna pulsacyjność Twojego ciała. Leżałaś w łóżku w białym podkoszulku i białych majteczkach; obserwowałaś jak klatka piersiowa unosi się nieznacznie; słyszałaś i czułaś osłabione bicie serca, które głucho rozbrzmiewało w środku. Poszłaś napić się wody... jej smak doprowadzał się do mdłości. Twoje ruchy stały się bardzo powolne, anemiczne i puste. Nie czujesz, że masz nad nimi całkowitą kontrolę. Skóra na ciele wygładziła się... dotykasz jej i czujesz się tak, jakbyś dotykała innej osoby, przy jednoczesnym wrażeniu, że ktoś inny Ciebie dotyka. Zapach świeżo pokrojonego pomidora i szczypiorku pobudza Twoje ślinianki... nie możesz patrzeć na jedzenie, nie możesz wchodzić do kuchni. Zamykasz oczy i czujesz jak w głowie dudni, jakby ktoś zadawał Ci ciosy. Przewracanie gałkami ocznymi staje się bolesne; nie jesteś w stanie niczego przeczytać – nie możesz się skupić. Kaufmann będzie musiał poczekać. Ale wiesz, że wytrwasz.
...
Na treningu nauczyłaś się pomagać innym. To człowieczeństwo i uczucia wyższe zostały na nowo w Tobie rozbudzone. Pomagasz młodszym przy prawidłowym wykonywaniu ruchów; kata jest jak sztuka, jak spowiedź duszy – ma być harmonijne, zgrane, układać się w jedną zgodną całość. Trzeba poznać charakter każdego kata aby móc je prawidłowo wykonać, prawidłowo z własnymi uczuciami. Uczysz tego młodszych. Pomagasz im wytrwać i motywujesz do walki z samym sobą. Czasami dzieci okazują się bardziej konsekwentne i wytrwałe niż niejeden dorosły... trzeba zrozumieć, trzeba to po prostu zrozumieć i poczuć...
Uderzasz pięścią dziesiątki razy; wystarczy, że nieprawidłowo ją ułożysz i wszystko traci sens, wszystko staje się bezcelowe. Napięcie mięśni występuje tylko w chwili uderzenia. Czasami zwykłe ćwiczenie sprawia Tobie trudności, dlatego później wykonujesz je raz jeszcze bardzo powoli, aby zaszczepić w sobie prawidłową technikę. Najważniejsze jest by czuć w momencie uderzenia siłę płynącą z całego Twojego ciała, ze wszystkich jego krańców. Nie ma tutaj miejsca na chaos, wszystko jest dokładnie przemyślane, perfekcyjnie wyliczone. Tylko wtedy możesz usłyszeć odgłos rękawa od kimona. Zawziętość i zacięcie przy wykonywaniu ćwiczenia są priorytetem; wszystko zależy od Twojej psychiki, od umysłu, nie od siły Twoich mięśni.

Ból jest częścią treningu.

icz ni san szi...

: 2007-06-07, 18:58
autor: willy_the_lost
w sredniej trenowalem shotokan, daleko nie zaszedlem bo sie skontuzjowalem, ale najbardziej podobaly mi sie kata, walka z wyimaginowanym przeciwnikiem, zupelnie jak taniec :->

: 2007-06-07, 20:08
autor: lila
a ja taniec-walke caporia, 2 lata temu i tez rozwalilam noge :P i to tylko dowod cahl ze nad cialem nie mozna miec calkowitej kontroli, czasem nas zaskakuje ; )

: 2007-06-25, 09:50
autor: dean
krew ci się leje z kłykci, dwa razy byłeś już w kiblu rzygać, a sansei chodzi i powtarza: "mało, mało, mało"... tak to było, cahl? :-D

: 2007-06-28, 21:00
autor: cahl
dean pisze:krew ci się leje z kłykci, dwa razy byłeś już w kiblu rzygać, a sansei chodzi i powtarza: "mało, mało, mało"... tak to było, cahl? :-D
Dean, jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się wymiotować. Było mi niedobrze i krwawiłam ale nigdy nie rzygałam. O ile pamiętam to Ty niegdyś, uprawiając sztuki walki, zostałeś doprowadzony do takiego stanu.
Jestem masochistką dean, lubię jak mówi mi się: "mało"...

: 2007-06-28, 21:43
autor: dean
oj tak... szło się rzygać i wracało bez szmeru na trening... a najlepsze było to, że nie dlatego, że było trzeba... tylko, że się chciało... nie tam sanseiowi coś udowodnić... sobie, sobie, sobie... że można wypruć z siebie więcej, więcej, więcej... ehhhhhhhh... pójdę po piwo teraz i posiedzę przed telewizorem :-P