Porządek przyrody IV
: 2007-10-19, 11:26
Nie lubił chorować. Nic odkrywczego, ale nie lubił nawet tego, że może w spokoju posiedzieć w domu, nie robiąc zupełnie nic (chociaż tylko w jego przypadku, zwyczajna grypa, okazywała obłożną chorobą, nie pozwalającą na jakiekolwiek domowe czynności...). Po dwóch dniach zazwyczaj nadmiar energii go roznosił, a brak kontaktu z ludźmi zaczynał doskwierać. To były jedne z nielicznych momentów, kiedy towarzystwo żony stawało się wyjątkowo atrakcyjne.
Cieszył się, bo tego dnia małżonka, zapowiedziała gościa. Wizyta nie miała dla niego żadnego znaczenia, nie mniej jednak zawsze jakaś odmiana.
Sam otworzył jej drzwi.Nie zrobił się czerwony, bowiem, grypa wymalowała mu dość interesujące odcienie na twarzy- począwszy od zakatarzonego nosa po gorączkowe rumieńce.
Byli kochankami rok wcześniej. Historia jedna z wielu, z tym aspektem, że jednocześnie była zwierzchnikiem jego żony...
Poznali się na przyjęciu. Firmowym. Gdzie wypada przyjść z mężem/ żoną/ narzeczoną, pochwalić się dziećmi/ psem/ domem z ogrodem i stereotypowo dorzucić informację o planach wakacyjnych. Kiepsko się czuł, rozprawiając o kupkach, kaszkach, a z męską częścią pracowników też nie mógł odnaleźć jakoś wspólnego języka.
Usiadł z boku, przyglądając się ludziom.
Podeszła do niego. Na imprezie była sama, jednak na lewej dłoni błyszczała obrączka. Nie była ładna, właściwie jak dotąd nie zauważył jej w tłumie. Po chwili rozmowy stwierdził, że ślicznie się uśmiecha, promienieje cała, widząc zainteresowanie słuchacza. Kiedy oddaliła się do toalety, nie omieszkał zauważyć, że ma ładny tyłek. Porozmawiali jeszcze kilka minut, póki nie zaczęło go ścigać czujne spojrzenie żony.
Zadzwoniła trzy dni później, pod pretekstem, zakupu pianina dla córki. Umówili się na kawę, zamówili wino. Wrócił do domu nad ranem. Kochali się kilka razy tej nocy. Po trzech miesiącach powiedział jej, że to nieetyczne( nic mądrzejszego wymyślić nie potrafił), że mogą zranić bliskie im osoby( gdyby jeszcze go to obchodziło), że nie zasługuje na nią ( ...)
Zauważył, że uderzył celnie, nie było telefonów, smsów...
Przywitali się dość chłodno, powiedziała, że fatalnie wygląda. Przyglądał jej się, wróciły obrazy, zapach jej włosów.
Wyszedł z domu. Spacerował długo, mając nadzieję, ze kiedy wróci jej już nie będzie. Zastanawiał się co spowodowało, że przyjechała. Nie tupet, bo była łagodną osobą, chyba nieświadomość tego, że może być w tym czasie w domu.
Minęli się na klatce schodowej, spytał jak się sprawuje pianino, odpowiedziała coś bez sensu.
O 1:20 dostał smsa : Wróć...
Cieszył się, bo tego dnia małżonka, zapowiedziała gościa. Wizyta nie miała dla niego żadnego znaczenia, nie mniej jednak zawsze jakaś odmiana.
Sam otworzył jej drzwi.Nie zrobił się czerwony, bowiem, grypa wymalowała mu dość interesujące odcienie na twarzy- począwszy od zakatarzonego nosa po gorączkowe rumieńce.
Byli kochankami rok wcześniej. Historia jedna z wielu, z tym aspektem, że jednocześnie była zwierzchnikiem jego żony...
Poznali się na przyjęciu. Firmowym. Gdzie wypada przyjść z mężem/ żoną/ narzeczoną, pochwalić się dziećmi/ psem/ domem z ogrodem i stereotypowo dorzucić informację o planach wakacyjnych. Kiepsko się czuł, rozprawiając o kupkach, kaszkach, a z męską częścią pracowników też nie mógł odnaleźć jakoś wspólnego języka.
Usiadł z boku, przyglądając się ludziom.
Podeszła do niego. Na imprezie była sama, jednak na lewej dłoni błyszczała obrączka. Nie była ładna, właściwie jak dotąd nie zauważył jej w tłumie. Po chwili rozmowy stwierdził, że ślicznie się uśmiecha, promienieje cała, widząc zainteresowanie słuchacza. Kiedy oddaliła się do toalety, nie omieszkał zauważyć, że ma ładny tyłek. Porozmawiali jeszcze kilka minut, póki nie zaczęło go ścigać czujne spojrzenie żony.
Zadzwoniła trzy dni później, pod pretekstem, zakupu pianina dla córki. Umówili się na kawę, zamówili wino. Wrócił do domu nad ranem. Kochali się kilka razy tej nocy. Po trzech miesiącach powiedział jej, że to nieetyczne( nic mądrzejszego wymyślić nie potrafił), że mogą zranić bliskie im osoby( gdyby jeszcze go to obchodziło), że nie zasługuje na nią ( ...)
Zauważył, że uderzył celnie, nie było telefonów, smsów...
Przywitali się dość chłodno, powiedziała, że fatalnie wygląda. Przyglądał jej się, wróciły obrazy, zapach jej włosów.
Wyszedł z domu. Spacerował długo, mając nadzieję, ze kiedy wróci jej już nie będzie. Zastanawiał się co spowodowało, że przyjechała. Nie tupet, bo była łagodną osobą, chyba nieświadomość tego, że może być w tym czasie w domu.
Minęli się na klatce schodowej, spytał jak się sprawuje pianino, odpowiedziała coś bez sensu.
O 1:20 dostał smsa : Wróć...