Strona 1 z 1

muzyka kuchni

: 2008-01-23, 19:18
autor: quenterro
kiedy przychodze do pracy, chef z regoly przyrzadza herbate. w kuchni panuje cisza. witamy sie i angielskim zwyczajem pytamy kazdego jak sie miewa. kazdy sie miewa tak samo. kazdy sie nie wyspal. i kazdy mowi, ze wspaniale sie miewa.

budzimy sie w ciszy. ogarniajac mala kuchnie wzrokiem. czesto przeklinam pod nosem na poranna przesylke z warzywami ktora lezy przy drzwiach wejsciowych i czeka az sie z nia uporam. pijac herbate spogladam na liste zadan i mysle jak dlugo mi to zajmie, jak rozplanuje sobie czas, co zrobie tuz po przebraniu sie w biala koszule kucharska i czarne spodnie, a co zrobie pozniej, byc moze nawet po poludniu...

po herbacie przebieramy sie wszyscy w uniformy. biale koszule z okraglymi czarnymi guziczkami, biale niemal jak snieg. ja nosze czarne spodnie kucharskie ale wiekszosc kucharzy nosi niebieskie spodnie w kratke, nieco przypominajace wdzianko klowna. nie lubie ich. wszyscy mamy takie same fartuchy, granatowe z podluznymi paskami. jedni nie nosza czapki, inni nosza.

cicha kuchnia przypomina nieco najbardziej ruchliwe ulice miast o 4 nad ranem - nienaturalnie spokojne. jakby wbrew naturze. i wszystko zmienia sie w przeciagu kilku chwil... nad palnikami wlaczamy podluzny i olbrzymi pochlaniacz powietrza ktory bez przerwy lub z mala przerwa jednostajnie buczy do poznego wieczora. bez niego umarlibysmy z przegotownia. nawet do jedzenia bysmy sie nie nadali - pozbawieni krwistosci.

kiedy na zapleczu mecze sie z przesylka warzyw, porzadkuje je, wkladam do pojemnikow, oznaczam daty wg dni w ktorych byly dostarczone i umieszczam w lodowkach wedlug porzadku, tak bym w chwili kuchennego szalu z zamknietymi oczami wiedzial, gdzie jest papryka, gdzie koperek, gdzie cokolwiek co tylko moze sie przydac... w tym czasie kuchnia zaczyna spiewac. garnki obijaja sie o siebie w zlewie... slychac noz uderzajacy w deske, miksery, radio albo jakis daft punk grany z ipoda i kucharska gawede.. o wszystkim.

trudno opisac jak malo kucharze maja przed soba tajemnic. jak pracujac szybko poznaja sie jeszcze szybciej... to jedna z niepoznanych wam wszystkim zagadek kuchni. jej ludzie.

mnie osobiscie najbardziej podoba sie dzwiek ktory wydaja nieco mokre warzywa wrzucone na rozgrzana patelnie... to syczenie, szelest i nieoczekiwane eksplozje oleju... tak, olej to chyba najladniej brzmiacy instrument kuchenny.

w czasie serwisu muzyka znowu zmienia sie dynamicznie... teraz slychac juz tylko ten moj olej, stukanie garnkow o zelazo palnikow, trzaskanie drzwiczkami do pieca i obijanie sie o siebie talerzy. kucharze koncza rozmowy w polowie, nie zaczynaja nowych i pytaja juz tylko jak dlugo, jak dlugo, jak dlugo.. tak by caly stolik mogl zawsze dostac wszystkie dania dokladnie w tym samym czasie. by wszystko sie zgralo i polaczylo w nasze male obrazy na talerzach, smaczne i praktyczne, piekne i o czym wie nie kazdy zjadacz... wypelnione po brzegi nasza miloscia.

przez dwie godziny w ponad 30 stopniach ciepla slychac tylko: jak dlugo to lub tamto. to lub tamto za 5 min, albo za 8. polecenia wydaje szef kuchni, Murray, lub ja kiedy szef kuchni ma wolne. dyrygujemy we dwoje ta mala orkiestra. wyznaczamy chwile kiedy garnek uderzyc ma o palnik lub warzywa z odrobina wody rozsyczec i rozstrzaskac sie w goracym oleju patelni albo woku.

lubie tak myslec o kuchni. jak o mojej orkiestrze... o mojej muzyce... przeciez zamowienia z kazdego kolejnego stolika to jak tytuly piosenek. np osso bucco, pol krwisty stek z poledwicy i ryba seabass, smarzona na patelni. dostaje zamowienie. przygladam sie zamowieniom z innych stolikow i zaczynam dyrygowac. osso buco zabiera ok 10 min, sweed mash i swiss chard ktore ida razem z osso buco 3 i 2 min. ziemniaki saute 5 min - razem z ryba, bok choi ok 4. sosy wszystkie podobnie, ok 3 min do podgrzania. stek zajmie mniej wiecej 5 min na grillu i kolejne 5 bedzie odpoczywal. z stekiem ida razem dauphinoise ktore zajmuje z 12 min, w zaleznosci od grubosci. i warzywa ktore zajmuja 6 min, albo 7. i ten jeden kucharz musi dograc to tak by wszystko wyszlo razem. a potraw nie jest 3, jest ich moze 50 a moze 70 w przeciagu 2 godzin... i nikt nie chce czekac na swoja dluzej niz 20 - 25 min. dlatego trzeba czesto grac szybciej niz jimmy hendrix.

po 2 godzinach tego szalenstwa pozostaje pakowac instrumenty, ostatnie nuty wydobywa z siebie zlew. kucharze czyszcza blaty, pakuja sosy i przygotowane jedzenie do plastikowych pojemnikow. lubie wtedy oslonic kuchnie cisza... popadam w melancholie. zdarza mi sie czesto wylaczyc po serwisie kazde urzadzenie, szczegolnie najbardziej chalasliwy pochlaniacz powietrza... i cisza ktora rozlewa sie po takiej kuchni jest magiczna. slychac nagle najbardziej delikatne dzwieki. najsubtelniejsze stukania noza, talerzy i nawet szuranie kucharskich botow po matowej posadzce. wlaczam wtedy jeden z tych minimalistycznych i sentymentalnych utworow satiego... albo elvisa. popadam w nirvane. nie wiem czy kucharze rozumieja ta moja rozrywke. nie wiem czy nie irytuje ich to, ze bez pochlaniacza kuchnia zamienia sie w pieklo w 10 min... nie oponuja. usmiechaja sie tylko...

ja tez sie usmiecham.

: 2008-01-23, 19:31
autor: Margot
Czytałam Twój tekst z rosnącą sympatią do autora. :lol:

: 2008-01-23, 22:32
autor: elutka
Tekst swietny, jak wszystkie Twoje.
Tym razem przypomina mi sie mój stary wierszyk:

muzyka łagodzi obyczaje
na garnkach można grać i bez wprawy
rondlem wysokie C niskie na patelni
tarka do warzyw w tle mamrocze
namiastką grzechotek i tamburyna

najlepiej lubię perkusyjne wybijanie
the best jest kocioł do bigosu
a dla relaksu pogrywanie na szklankach
cito cito
non silent musae

na koniec chwytam za oręż
wcinam drugie danie
jutro koncert
dla wytrawnych smakoszy

: 2008-01-24, 00:57
autor: z tłumu
od tej pory we własnym siorbaniu usłyszę muzykę... niezłe :)

: 2008-01-24, 01:08
autor: willy_the_lost
w koncu cos, bez tego twojego chujowego nadecia
swietny, autentyczny tekst

: 2008-01-24, 02:19
autor: quenterro
willy dzieki za uwage. moze to dlatego, ze pierwszy raz od jakiegos czasu pisalem nie paliwszy przed tym trawki?

: 2008-01-24, 10:11
autor: cebreiro
szczerze mówiąc, znając specyfikę Twojego pisania, dla mnie ten kawałek jest jak cisza przed burzą. pozbyłeś się gorączkowego chaosu, panującego w Twojej prozie, jednak nieme wrażenie, że zaraz będą pioruny- pozostało.

: 2008-01-24, 16:18
autor: dean
no, faktycznie... w porównaniu z "15 minut", które było czymś w rodzaju jakiegoś pojebanego techno ze stroboskopem nawalającym po ścianach... "muzyka kuchni" jawi się jako energetyczny jazz... ogarnąłeś się trochę...
uwielbiając gotować... gdy już będę duży... zostanę kucharzem...

: 2008-01-24, 17:49
autor: ann13
sorry, ale nie widzę tu peela, wiec dlaczego mam udawać, że czai się za rondlem ze zważoną śmietaną
fajnie, że lubisz swoją pracę

: 2008-01-24, 18:29
autor: quenterro
jakiego peela nie widzisz?

[ Dodano: 2008-01-24, 17:30 ]
no i dlaczego pytasz, dlaczego masz udawac ze pil sie chowa? nic z tego nie rozumiem...

: 2008-01-24, 18:36
autor: ann13
pewnie dlatego, że nie masz chorpora :P)

: 2008-01-24, 18:44
autor: lila
trudno sie z willym nie zgodzić . irytowaly mnie Twoje ostatnie teksty. tu zwyczajnie , jakby z boku, opowiadasz o niezwyczajnej pasji do wlasnej roboty i wrażliwości na dzwiek , ludzi , otoczenie bez tych glodnych i nudnych wstawek o wlasnej wyjatkowosci lub czyimś ograniczeniu . czyta sie super, mozna to uslyszec .

: 2008-02-03, 17:55
autor: quenterro
pierdole to erekcjato. nie bede tu wiecej pisal.

: 2008-02-03, 18:07
autor: ann13
quen, moze napisz o tym do halinki z berlinka, przynajmniej skasuje Ci nicka
bo inaczej niepotrzebnie będziesz namnażał nieprzeczytane posty

: 2008-02-03, 18:09
autor: cebreiro
e tam, ja nie wierzę już w to odchodzenie i nie pisanie...
tyle osób już z hukiem odchodziło, a bumerang wciąż wraca...: /

: 2008-02-06, 01:48
autor: quenterro
ann, to do halinki z berlina mam pisac z tymi rzeczmi? chcialbym skasowac tez wszystko co dotad napisalem.

: 2008-02-06, 01:52
autor: lila
quenterro pisze:chcialbym skasowac tez wszystko co dotad napisalem.
takiej usługi tutaj nie ma

: 2008-02-06, 08:37
autor: dean
quenterro pisze:pierdole to erekcjato. nie bede tu wiecej pisal.
quenterro pisze:chcialbym skasowac tez wszystko co dotad napisalem.
pieścisz się ze sobą, fochy stroisz i krygujesz jak panna na wydaniu...

: 2008-02-06, 08:58
autor: anty-czka
quen popieść się trochę i wracaj.

: 2008-02-06, 09:24
autor: Margot
quenterro pisze:jakiego peela nie widzisz?

[ Dodano: 2008-01-24, 17:30 ]
no i dlaczego pytasz, dlaczego masz udawac ze pil sie chowa? nic z tego nie rozumiem...
Większość osób piszących na forach literackich upiera się, żeby nie utożsamiać ich z tak zwanym podmiotrm lirycznym występującym w ich utworach /no, z bohaterem tekstu, który mówi o sobie/, chcą uchodzić za anonimowych twórców, którzy piszą nie o sobie tylko poprzez tzw. peela właśnie, chowają się za nim. Ty jesteś poniekąd wyjątkiem, bo nigdy nie ukrywałeś, że piszesz o tym, co sam przeżywasz.
Przeczytałam wszystko, co napisałeś na tym forum /po polsku i po angielsku/. Twój stosunek do pracy w kuchni mieni się; kochasz ją i nienawidzisz, próbujesz jej nadać jakiś wymiar metafizyczny. Jednym słowem bywa różnie, pewnie jak w samym życiu. Jaka jest prawda? Zdaje się, że musisz ją po prostu zrobić sam i napisać, bo w innym wypadku czytelnicy będą dalej reagować jedynie na Twoje nastroje, które w tych tekstach wyrażasz. Nie zrozum tylko, że uważam, że te nastroje są nieprawdziwe, ale gdybyś z pewnego dystansu spróbował popatrzeć na swoją pracę i ocenił swoje własne emocje, może przestałbyś się wkurzać. Nikt nie zrobi tego za Ciebie i pewnie wcale nie życzysz sobie tego. Bardzo bym chciała, żebyś mnie dobrze zrozumiał.