on, ona i kilogram szaleństwa
: 2008-09-02, 12:24
Jakiś pokój, zwykły półmrok.
Albo nie – półmrok będzie niezwykły. To półmrok z tych półmroków, które owiewają tajemnicę, przyprawiają o dreszcz gdzieś w okolicach karku. Tak, półmrok będzie niezwykle tajemniczy…
Siedzisz przy oknie, razem z Grześkiem, Kubą i Michałem. Z tych trzech najbardziej lubisz sok. Tak, tak – samotność uszlachetnia. Zostań przy tym oknie wgapiona w niebo, sprawdzę tylko, co on robi.
***
”Puk, puk!
Gęsta ręka anioła...
Puk, puk!
Spłynęła, dotknęła mego czoła...
I kto tam? Pytam kto tam
- Szaleństwo, nowa radość, utracony raj i pamiętaj... ”
***
Tak myślałam – spotkał się z przyjaciółką. Wlewa ją do ust z taką zachłannością, jakby na dnie butelki spoczywał Sens. Sens. Sensu ostatnio szuka. Od każdego jutra nie pije. Odstawia butelkę, wyjmuje portfel z tylnej kieszeni spodni. Banknot jest nowy. Zwija go w rulonik. Szkoda, że ściany, drzwi, butelki, torebeczki, lustra nie mogą mówić. Opowiedziałyby o nim ciekawiej niż ja. Bo to do nich krzyczy, gdy oddziela się grubym murem od ludzi.
***
”Puk, puk!
Gęsta ręka anioła...
Puk, puk!
Spłynęła, dotknęła mego czoła...
I kto tam? Pytam kto tam
- Szaleństwo, nowa radość, utracony raj i pamiętaj... ”
***
Uważaj, idzie do ciebie. Wstań, popraw włosy i zetrzyj krew z twarzy i dłoni. Szybciej, szybciej. Zapal światło, udawaj, udawaj jak zwykle.
***
”Puk, puk!
Gęsta ręka anioła...
Puk, puk!
Spłynęła, dotknęła mego czoła...
I kto tam? Pytam kto tam
- Szaleństwo, nowa radość, utracony raj i pamiętaj... ”
***
Drugie piętro. Rozpierdoliłby z chęcią jej sąsiada, którego właśnie mija. Nienawidzi tej ociekającej kłamstwem mordy. Poderżnąłby mu gardło nożem do krojenia chleba któregoś pięknego wrześniowego popołudnia. Patrzyłby jak skurwiel powoli zdycha a potem zapaliłby fajkę, ha, jak prawdziwy zabójca.
- Dobry wieczór.
Nie odpowiada.
Trzecie piętro.
***
”Puk, puk!
Gęsta ręka anioła...
Puk, puk!
Spłynęła, dotknęła mego czoła...
I kto tam? Pytam kto tam
- Szaleństwo, nowa radość, utracony raj i pamiętaj... ”
***
Jakiś pokój, zwykły półmrok.
Pod drzwiami on klęczy przy jej kolanach i ukrywa twarz w dłoniach. Z głowy wysypał się ten wielki syf. Cuchnie jak z szamba. Sztuczne uśmiechy. Recepty na szczęście. Uczeni żebrający o miłość. Ja, ty, oni, ciebie i was. Beznadzieja i nadzieja. Sępy dziobiące w jego mózgu. Już nie ma odwrotu, wczoraj, dziś i jutro wyrzygane na podłogę. Szczęście.
***
puk puk…
Sąsiad leży martwy w kuchni. Bez sensu.
Albo nie – półmrok będzie niezwykły. To półmrok z tych półmroków, które owiewają tajemnicę, przyprawiają o dreszcz gdzieś w okolicach karku. Tak, półmrok będzie niezwykle tajemniczy…
Siedzisz przy oknie, razem z Grześkiem, Kubą i Michałem. Z tych trzech najbardziej lubisz sok. Tak, tak – samotność uszlachetnia. Zostań przy tym oknie wgapiona w niebo, sprawdzę tylko, co on robi.
***
”Puk, puk!
Gęsta ręka anioła...
Puk, puk!
Spłynęła, dotknęła mego czoła...
I kto tam? Pytam kto tam
- Szaleństwo, nowa radość, utracony raj i pamiętaj... ”
***
Tak myślałam – spotkał się z przyjaciółką. Wlewa ją do ust z taką zachłannością, jakby na dnie butelki spoczywał Sens. Sens. Sensu ostatnio szuka. Od każdego jutra nie pije. Odstawia butelkę, wyjmuje portfel z tylnej kieszeni spodni. Banknot jest nowy. Zwija go w rulonik. Szkoda, że ściany, drzwi, butelki, torebeczki, lustra nie mogą mówić. Opowiedziałyby o nim ciekawiej niż ja. Bo to do nich krzyczy, gdy oddziela się grubym murem od ludzi.
***
”Puk, puk!
Gęsta ręka anioła...
Puk, puk!
Spłynęła, dotknęła mego czoła...
I kto tam? Pytam kto tam
- Szaleństwo, nowa radość, utracony raj i pamiętaj... ”
***
Uważaj, idzie do ciebie. Wstań, popraw włosy i zetrzyj krew z twarzy i dłoni. Szybciej, szybciej. Zapal światło, udawaj, udawaj jak zwykle.
***
”Puk, puk!
Gęsta ręka anioła...
Puk, puk!
Spłynęła, dotknęła mego czoła...
I kto tam? Pytam kto tam
- Szaleństwo, nowa radość, utracony raj i pamiętaj... ”
***
Drugie piętro. Rozpierdoliłby z chęcią jej sąsiada, którego właśnie mija. Nienawidzi tej ociekającej kłamstwem mordy. Poderżnąłby mu gardło nożem do krojenia chleba któregoś pięknego wrześniowego popołudnia. Patrzyłby jak skurwiel powoli zdycha a potem zapaliłby fajkę, ha, jak prawdziwy zabójca.
- Dobry wieczór.
Nie odpowiada.
Trzecie piętro.
***
”Puk, puk!
Gęsta ręka anioła...
Puk, puk!
Spłynęła, dotknęła mego czoła...
I kto tam? Pytam kto tam
- Szaleństwo, nowa radość, utracony raj i pamiętaj... ”
***
Jakiś pokój, zwykły półmrok.
Pod drzwiami on klęczy przy jej kolanach i ukrywa twarz w dłoniach. Z głowy wysypał się ten wielki syf. Cuchnie jak z szamba. Sztuczne uśmiechy. Recepty na szczęście. Uczeni żebrający o miłość. Ja, ty, oni, ciebie i was. Beznadzieja i nadzieja. Sępy dziobiące w jego mózgu. Już nie ma odwrotu, wczoraj, dziś i jutro wyrzygane na podłogę. Szczęście.
***
puk puk…
Sąsiad leży martwy w kuchni. Bez sensu.