Pagórek
: 2010-05-31, 09:59
Parłem naprzód, choć było dobrze pod górkę. Ogólnie nie było jakoś szczególnie dobrze, bo trud dawał się odczuwać, ale i przyjemność obcowania również. Było normalnie, czyli trochę tak i trochę siak (nietak), bo o górce można było powiedzieć, że bardzo dobrze wyglądała, zaś o trudzie jej zdobywania, że jest dość przykry.
Faktycznie górka była raczej łagodnym pagórkiem (a może nawet wzgórkiem), choć wysokości dość pokaźnej i o nad wyraz stromym wzniesieniu. Ów więc pagórek był trochę zalesiony, ale z przewagą pustych przestrzeni. Przestrzeń to za dużo powiedziane. Należy raczej powiedzieć: zarośnięty tylko fragmentami.
To fragmentaryczne zarośnięcie było właśnie atutem pagórka, gdyż takie właśnie zarośnięcie jest ciekawsze, bo stanowi lepszy kontrast dla przeważających fragmentów niezalesionych, często dolinnych i w dodatku wilgotnych.
A kontrast wiadomo - uwypukla różnice i wprowadza chęć porównywania do innych podobnych zjawisk. Czym większy kontrast, tym lepiej uwypukla i tym bardziej zachęca, a nawet zaokrągla. Niemniej stosowanie dużego kontrastu na zasadzie czarne-białe czy bardziej drastycznie światło-czerń, czy nawet ostro aksjologicznie dobro-zło nie jest wskazana, bo spłyca i upraszcza całą sytuację. Dlatego lepiej stosować pewne natężenie i różnicowanie w kontrastowaniu ujmowanych zjawisk.
A tu właśnie była taka bardziej korzystna sytuacja, gdyż oprócz przeważających fragmentów nagiego zbocza i fragmentów całkowicie zarośniętych, na wzgórku dawało się zauważyć tu i ówdzie kępy krzaków oraz połacie niezbyt wysokich traw.
Nagie zbocza porośnięte tu i tam nie były więc takie gołe, a zarośnięcie nie było takie gęste, jak się na pierwszy rzut oka zdawało. W istocie więc nagość górki zarośnięta i upstrzona tu i ówdzie zróżnicowanymi elementami była właściwie idealna pod względem zasady kontrastu.
I ogólnie też. Tym bardziej, że było to zaraz po świcie, co wiązało się z unoszeniem się w powietrzu wilgotnych oparów, które wpływały na bardzo dobre wrażenie ogólnej manualno-wizualnej percepcji pagórka (i obocznych dolin również), mimo nawet trudów zdobywania.
Faktycznie górka była raczej łagodnym pagórkiem (a może nawet wzgórkiem), choć wysokości dość pokaźnej i o nad wyraz stromym wzniesieniu. Ów więc pagórek był trochę zalesiony, ale z przewagą pustych przestrzeni. Przestrzeń to za dużo powiedziane. Należy raczej powiedzieć: zarośnięty tylko fragmentami.
To fragmentaryczne zarośnięcie było właśnie atutem pagórka, gdyż takie właśnie zarośnięcie jest ciekawsze, bo stanowi lepszy kontrast dla przeważających fragmentów niezalesionych, często dolinnych i w dodatku wilgotnych.
A kontrast wiadomo - uwypukla różnice i wprowadza chęć porównywania do innych podobnych zjawisk. Czym większy kontrast, tym lepiej uwypukla i tym bardziej zachęca, a nawet zaokrągla. Niemniej stosowanie dużego kontrastu na zasadzie czarne-białe czy bardziej drastycznie światło-czerń, czy nawet ostro aksjologicznie dobro-zło nie jest wskazana, bo spłyca i upraszcza całą sytuację. Dlatego lepiej stosować pewne natężenie i różnicowanie w kontrastowaniu ujmowanych zjawisk.
A tu właśnie była taka bardziej korzystna sytuacja, gdyż oprócz przeważających fragmentów nagiego zbocza i fragmentów całkowicie zarośniętych, na wzgórku dawało się zauważyć tu i ówdzie kępy krzaków oraz połacie niezbyt wysokich traw.
Nagie zbocza porośnięte tu i tam nie były więc takie gołe, a zarośnięcie nie było takie gęste, jak się na pierwszy rzut oka zdawało. W istocie więc nagość górki zarośnięta i upstrzona tu i ówdzie zróżnicowanymi elementami była właściwie idealna pod względem zasady kontrastu.
I ogólnie też. Tym bardziej, że było to zaraz po świcie, co wiązało się z unoszeniem się w powietrzu wilgotnych oparów, które wpływały na bardzo dobre wrażenie ogólnej manualno-wizualnej percepcji pagórka (i obocznych dolin również), mimo nawet trudów zdobywania.