Ja im nie zazdroszczę!
: 2007-07-29, 13:50
W moim mieście zlokalizowano obóz dla uchodźców czeczeńskich. Mam kontakt z azylantami, najczęściej z kobietami, które różni może wiek, ale łączy ciężki bagaż życiowych przejść. Każda z tych historii, to już pomysł na powieść, sztukę teatralną czy film o przejmującej treści, wartkiej akcji i narastającym napięciu dramatycznym!
Porozumiewam się z Czeczenami po rosyjsku, bo na szczęście na tyle znam ten język, aby prowadzić w nim luźną, potoczną konwersację.
Pierwsza Czeczenka, z którą miałam okazję rozmawiać, miała na głowie zwyczajową chusteczkę, strój osłaniający od stóp i dłoni po szyję - wyjaśniła: to kwestia tradycji, kultury, religii. Kwestia właściwie nieistotna, bo istotą człowieka jest jego stosunek do innych ludzi. Na pytanie o to jak czuje się w Polsce, odparła, że bezpiecznie - tu nikt do nich nie strzela.
Inna kobieta- z małej osady, niedaleko Groznego, opowiadała o swoich marzeniach. Chciała uczyć się, zdobywać wiedzę, studiować, ale decyzją rodziny, w wieku piętnastu lat wyszła za mąż. Obecnie, w wieku 32 lat, jest matką czworga dzieci - dwoje z nich przebywa w Polsce, a pozostała dwójka z ojcem, w Belgii. Choć młoda i zdolna, nie mówi po polsku, odkąd jej polszczyznę publicznie wyśmiano i wyszydzono (zacięła się, zablokowała). Zazwyczaj więc milczy.
Kolejna rozmówczyni, to starsza otyła kobieta, poruszająca się z trudem, z ciężkim charakterystycznym oddechem. Przed pięcioma laty w Groznem w jej nogi trafiły kule, jedna z nich utkwiła w tak fatalnym miejscu, że nie podjęto się w Czeczenii zabiegu jej usunięcia. Tutaj, w Polsce, czeka na operację i ulgę, bo ból przeszywa przy każdym kroku. Po polsku nie mówi zupełnie, nie potrafi. Bywa u mnie z wnuczką- śliczną, zdolną dziewczynką, wzorową uczennicą klasy szóstej szkoły podstawowej. Dziewczynka polską mowę opanowała do perfekcji, trudno w jej świergotaniu dopatrzeć się choćby naleciałości obcego akcentu. Jej mamę uprowadzili w Groznem żołnierze- zaginęła i wszelki słuch o niej. Tatę zaś, potok zdarzeń rzucił gdzieś do Europy Zachodniej.
Obecny wizerunek Czeczenek wyraźnie się zmienia. Zamiast tradycyjnych islamskich "maskujących" strojów, odkrywają swe głowy i nawet zakładają spodnie, co do niedawna w ich rodzimej tradycji było conajmniej bluźnierstwem!
I co dla mnie intrygujące - z czasem przestają opowiadać o sobie, a mnie zapytują o moje sprawy, rodzinę, zdrowie... Doskonale się asymilują!!!
Ze strony "tubylców", czyli moich rodaków spotykają się z nieufnością czy wręcz nieprzychylnym dystansem! Stara, dobra, po wielekroć sprawdzona, wredna ksenofobia!!!
Może im zazdroszczą znaczącej pomocy socjalnej!? Wydaje mi się jednak, że to właśnie, od pokoleń zakorzeniona, choć publicznie kamuflowana, niechęć do inności: odmiennej religii, kultury i obyczajów!
Jakże można zazdrościć ludziom tak okrutnego losu, który uczynił z nich banitów!? Sponiewierał ich godność, odarł ze wszystkiego, co było dla nich piękne i ukochane i odebrał takie skarby jak wolność, szczęście rodzinne czy wreszcie umiłowanie swej Ojczyzny!!!
Ja im nie zazdroszczę!!!
Porozumiewam się z Czeczenami po rosyjsku, bo na szczęście na tyle znam ten język, aby prowadzić w nim luźną, potoczną konwersację.
Pierwsza Czeczenka, z którą miałam okazję rozmawiać, miała na głowie zwyczajową chusteczkę, strój osłaniający od stóp i dłoni po szyję - wyjaśniła: to kwestia tradycji, kultury, religii. Kwestia właściwie nieistotna, bo istotą człowieka jest jego stosunek do innych ludzi. Na pytanie o to jak czuje się w Polsce, odparła, że bezpiecznie - tu nikt do nich nie strzela.
Inna kobieta- z małej osady, niedaleko Groznego, opowiadała o swoich marzeniach. Chciała uczyć się, zdobywać wiedzę, studiować, ale decyzją rodziny, w wieku piętnastu lat wyszła za mąż. Obecnie, w wieku 32 lat, jest matką czworga dzieci - dwoje z nich przebywa w Polsce, a pozostała dwójka z ojcem, w Belgii. Choć młoda i zdolna, nie mówi po polsku, odkąd jej polszczyznę publicznie wyśmiano i wyszydzono (zacięła się, zablokowała). Zazwyczaj więc milczy.
Kolejna rozmówczyni, to starsza otyła kobieta, poruszająca się z trudem, z ciężkim charakterystycznym oddechem. Przed pięcioma laty w Groznem w jej nogi trafiły kule, jedna z nich utkwiła w tak fatalnym miejscu, że nie podjęto się w Czeczenii zabiegu jej usunięcia. Tutaj, w Polsce, czeka na operację i ulgę, bo ból przeszywa przy każdym kroku. Po polsku nie mówi zupełnie, nie potrafi. Bywa u mnie z wnuczką- śliczną, zdolną dziewczynką, wzorową uczennicą klasy szóstej szkoły podstawowej. Dziewczynka polską mowę opanowała do perfekcji, trudno w jej świergotaniu dopatrzeć się choćby naleciałości obcego akcentu. Jej mamę uprowadzili w Groznem żołnierze- zaginęła i wszelki słuch o niej. Tatę zaś, potok zdarzeń rzucił gdzieś do Europy Zachodniej.
Obecny wizerunek Czeczenek wyraźnie się zmienia. Zamiast tradycyjnych islamskich "maskujących" strojów, odkrywają swe głowy i nawet zakładają spodnie, co do niedawna w ich rodzimej tradycji było conajmniej bluźnierstwem!
I co dla mnie intrygujące - z czasem przestają opowiadać o sobie, a mnie zapytują o moje sprawy, rodzinę, zdrowie... Doskonale się asymilują!!!
Ze strony "tubylców", czyli moich rodaków spotykają się z nieufnością czy wręcz nieprzychylnym dystansem! Stara, dobra, po wielekroć sprawdzona, wredna ksenofobia!!!
Może im zazdroszczą znaczącej pomocy socjalnej!? Wydaje mi się jednak, że to właśnie, od pokoleń zakorzeniona, choć publicznie kamuflowana, niechęć do inności: odmiennej religii, kultury i obyczajów!
Jakże można zazdrościć ludziom tak okrutnego losu, który uczynił z nich banitów!? Sponiewierał ich godność, odarł ze wszystkiego, co było dla nich piękne i ukochane i odebrał takie skarby jak wolność, szczęście rodzinne czy wreszcie umiłowanie swej Ojczyzny!!!
Ja im nie zazdroszczę!!!