Korsze Story I
-
dean
Korsze Story I
Siedziałem w tej zaplutej knajpie trzeci dzień. W ogóle przestałem już wiedzieć co robię w tej dziurze. Zdaje się, że to wtedy pokłóciłem się z Heleną. Tak, najpierw była wielka kłótnia, a później poszedłem chlać na jakieś urodziny ze znajomkami, którzy wrócili z Londynu. I wtedy mój brat wszedł do knajpy i wbił we mnie ten swój wzrok pełen zdeterminowania do tego, co za chwilę miał uczynić. Przywitał się ze znajomkami, podszedł do mnie i powiedział, że natychmiast mam z nim jechać, bo do domu moich starych wbiła się policja. Znaleźli w pokoju, w którym byłem chyba z miesiąc wcześniej, pół grama skuna czyli chuj znaleźli, ale afera się zrobiła.
- Rozmawiał ktoś z gliniarzami?
- Wszyscy.
- Czy was, kurwa, pojebało?
- A co mieliśmy robić? Weszli z psami, znaleźli to gówno i powiedzieli, że jeśli będziemy się stawiać, to rozwiercą strop, ściany... Ogólną chujnię zrobią.
- I ty chcesz żebym ja z tobą tam jechał? Na łeb chyba upadłeś.
- Masz jechać. Matka prawie zawału dostała.
- Nigdzie nie jadę.
- Wyjdziesz ze mną, albo tu ci narobię siary.
Wyszliśmy na parking przed knajpą, gdzie mu powiedziałem, że będzie musiał mnie chyba zgnoić żebym poszedł z nim dalej. Odrzekł, że jeśli będzie musiał to tak się stanie. Po czym podszedł do mnie i zaserwował precyzyjną plombę na twarz. Zalałem się krwią, ale nie podniosłem rąk do obrony. Zacząłem się śmiać i prowokować go do poprawienia mi z buta.
- No, dawaj, kurwa... Co się pieścisz? – powiedziałem klękając na ziemi. – Tylko złap precyzyjny kąt do tego strzału.
Jego oczy zrobiły się białe. To był znak, że zaczynałem przeginać i zaraz straci całkowicie kontrolę nad sobą, a wtedy będę biedny. Pamiętam te oczy od dzieciństwa, bo skubaniec był najspokojniejszym człowiekiem jakiego znałem, ale doprowadzony do szału potrafiłby zabić. A ja byłem w elicie tych, którzy do takiego stanu doprowadzić go potrafili. Wstałem.
- Wiesz co, stary... Pierdolę cały ten interes. Zrywam się z tego miasta. Nikt mi, kurwa, nie będzie życia ustawiał. A już na pewno nie ty.
Pozwolił mi odejść.
Kupiłem pół litra i bilet do Malborka. Nie wiem dlaczego do Malborka. Czas na opuszczenie starych śmieci był dobry, bo pociąg odjeżdżał dokładnie o północy. W przedziale siedziało małżeństwo i jakieś dwie dupcie. Wyglądali na przerażonych gdy zacząłem obciągać wódę z gwinta, ale do nikogo się nie odzywałem i miałem ich w dupie, więc generalnie powinni być zadowoleni. Problem w tym, że gdy ocknąłem się bladym świtem i zapytałem gdzie jesteśmy odpowiedź brzmiała: „Przed Suwałkami”. Wysypałem się więc z pociągu na tej stacji, w miejscowości o nicniemówiącej nazwie brzmiącej nijak i tak też wyglądającej. Przeszedłem kilkaset metrów nie spotykając żywej duszy po to tylko, by uświadomić sobie w jak głębokiej dupie się znalazłem, po czym zasnąłem na ławce przystanku PKS.
Obudził mnie Dziad Borowy. Gdy zobaczyłem jego twarz przydomek sam się nadał. Trącał mnie laską jak parszywego.
- Panie, obudź się pan. Ludzie do kościoła idą.
- A to niech idą, skoro nagrzeszyli. Nie dość, że zadupie, to jeszcze niedziela - westchnąłem.
Tępy ból rozsadzał mi czaszkę. Było przed dziewiątą. Papieros sprawił, że faza pijacka wróciła i ze dwa razy musiałem zwalczyć chęć solidnego wyrzygania się. Dziad Borowy odszedł do koleżków, którzy siedzieli pod zamkniętym sklepem i komentował zajadle moją obecność. Wstałem i przeciągnąłem się. Zapowiadał się gorący, letni dzień. Spojrzałem w szybę niskiego domku, które w tym miasteczku poodbijane były jak na sztancy gdziekolwiek się nie spojrzało. Wyglądałem wyjątkowo nieciekawie. Tak też się czułem.
- Rozmawiał ktoś z gliniarzami?
- Wszyscy.
- Czy was, kurwa, pojebało?
- A co mieliśmy robić? Weszli z psami, znaleźli to gówno i powiedzieli, że jeśli będziemy się stawiać, to rozwiercą strop, ściany... Ogólną chujnię zrobią.
- I ty chcesz żebym ja z tobą tam jechał? Na łeb chyba upadłeś.
- Masz jechać. Matka prawie zawału dostała.
- Nigdzie nie jadę.
- Wyjdziesz ze mną, albo tu ci narobię siary.
Wyszliśmy na parking przed knajpą, gdzie mu powiedziałem, że będzie musiał mnie chyba zgnoić żebym poszedł z nim dalej. Odrzekł, że jeśli będzie musiał to tak się stanie. Po czym podszedł do mnie i zaserwował precyzyjną plombę na twarz. Zalałem się krwią, ale nie podniosłem rąk do obrony. Zacząłem się śmiać i prowokować go do poprawienia mi z buta.
- No, dawaj, kurwa... Co się pieścisz? – powiedziałem klękając na ziemi. – Tylko złap precyzyjny kąt do tego strzału.
Jego oczy zrobiły się białe. To był znak, że zaczynałem przeginać i zaraz straci całkowicie kontrolę nad sobą, a wtedy będę biedny. Pamiętam te oczy od dzieciństwa, bo skubaniec był najspokojniejszym człowiekiem jakiego znałem, ale doprowadzony do szału potrafiłby zabić. A ja byłem w elicie tych, którzy do takiego stanu doprowadzić go potrafili. Wstałem.
- Wiesz co, stary... Pierdolę cały ten interes. Zrywam się z tego miasta. Nikt mi, kurwa, nie będzie życia ustawiał. A już na pewno nie ty.
Pozwolił mi odejść.
Kupiłem pół litra i bilet do Malborka. Nie wiem dlaczego do Malborka. Czas na opuszczenie starych śmieci był dobry, bo pociąg odjeżdżał dokładnie o północy. W przedziale siedziało małżeństwo i jakieś dwie dupcie. Wyglądali na przerażonych gdy zacząłem obciągać wódę z gwinta, ale do nikogo się nie odzywałem i miałem ich w dupie, więc generalnie powinni być zadowoleni. Problem w tym, że gdy ocknąłem się bladym świtem i zapytałem gdzie jesteśmy odpowiedź brzmiała: „Przed Suwałkami”. Wysypałem się więc z pociągu na tej stacji, w miejscowości o nicniemówiącej nazwie brzmiącej nijak i tak też wyglądającej. Przeszedłem kilkaset metrów nie spotykając żywej duszy po to tylko, by uświadomić sobie w jak głębokiej dupie się znalazłem, po czym zasnąłem na ławce przystanku PKS.
Obudził mnie Dziad Borowy. Gdy zobaczyłem jego twarz przydomek sam się nadał. Trącał mnie laską jak parszywego.
- Panie, obudź się pan. Ludzie do kościoła idą.
- A to niech idą, skoro nagrzeszyli. Nie dość, że zadupie, to jeszcze niedziela - westchnąłem.
Tępy ból rozsadzał mi czaszkę. Było przed dziewiątą. Papieros sprawił, że faza pijacka wróciła i ze dwa razy musiałem zwalczyć chęć solidnego wyrzygania się. Dziad Borowy odszedł do koleżków, którzy siedzieli pod zamkniętym sklepem i komentował zajadle moją obecność. Wstałem i przeciągnąłem się. Zapowiadał się gorący, letni dzień. Spojrzałem w szybę niskiego domku, które w tym miasteczku poodbijane były jak na sztancy gdziekolwiek się nie spojrzało. Wyglądałem wyjątkowo nieciekawie. Tak też się czułem.
-
ann13
-
Gruba Lola
świetnie napisane , w przedostatnim akapicie za dużo dup - dupcie , w dupie , w jak głębokiej dupie. przy tak płynnym tekście o takie powtórzenia się można potknąć
nie zrozumiałam troche sytuacji - jeśli ten brat sam wpadł to czemu bił drugiego, chciał żeby gdzie on z nim poszedł - do mieszkania? i po co ?
nie zrozumiałam troche sytuacji - jeśli ten brat sam wpadł to czemu bił drugiego, chciał żeby gdzie on z nim poszedł - do mieszkania? i po co ?
-
dean
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość