Andrzej Bursa

bez komentarzy, sprawdź czy nie ma takiego tematu
lenaar

Andrzej Bursa

Post autor: lenaar »

MALARSTWO OBÂ?Â?KANEGO

Rozmawiają ze mną uprzejmie
Aha teraz ze mną rozmawiają uprzejmie
A przedtem każdy dzień tłukł we mnie mechanicznym
świdrem
Moje ciało krew komórki
Rozwijające się młode chcące rosnąć
Zamykane w naczyniu osobliwego nabożeństwa
O osobliwym zaiste kształcie

Podobno ludzi można produkować syntetycznie
Nie wiem
Ja jestem zrobiony z krwi skóry i włosów
A byłem manekinem guzikiem automatu numerem w
kartotece

Aha teraz ze mną rozmawiają uprzejmie
Pewno za chwilę będą mnie bić
Ja widziałem jak bije się ludzi
Chłodną żmiją dreszcz biegnie po plecach
Krew jak farba rękawy brudzi
Ja widziałem nieraz takie hece

Dziś cichutko od ich zmysłów
Wytresowanych beznadziejnie
Uwolniłem się lekki i czysty
Więc rozmawiają ze mną uprzejmie

Wizja pierwsza

Wchodzę bramą bez muru
Bramą co nie zamyka tylko otwiera
Rozgwieżdżone błękitne chóry
Rozmarzający ocean

Pasterz gra na błękitnej kobzie
Brodaty faun na purpurowej trąbie
W mlecznej miazdze gwiazd białe koźlę
Nasłuchuje jak pasterz gra na trąbie

La la la błękitne instrumenty
Partytury z nieba usnute
Cały glob przeczarowują w błękit
Moje białe idiotyczne nuty

W drzewostanie mlecznym ciału dobrze
Pasterz śpiewa na błękitnej kobzie

Wizja druga

Patrzcie jacy oni dostojni
(tytuł grafiki Goyi)

Mój szef miał oczy kota
Kiciuś mruczek idiota

Gdyby babcia miała wąsy babcia ma wąsy
Na policzkach purpurowe pąsy
Dziewiczej cioci dąsy

Oni mieli wszyscy sierść kły i pazury
Ja tylko zęby paznokcie i skórę
I dlatego zawsze byli górą
I dlatego to była tortura

B a d a n i e

Prowadzili mnie przez korytarz
Morderczo higieniczny
Przez korytarz polarnie biały
Gumę metal i kauczuk przykładali do ciała
Prąd elektryczny metal mogą zabić nagle
Drżałem przed aparatem kontaktem i kablem

Wizja trzecia

Odarła mnie żywcem ze skóry
Lodowata logika maszyny
Nie mogłem znieść metalowej temperatury
Olbrzym zjadł mnie w purpurowej kaszy

W żywej kaszy z przerażenia zębów tkanki
Schrupały nas na miazgę mądre przedmioty
I krew pulsowała przez żółte firanki
A ściana miała żywe zielone oczy

Moje nerwy rozpięte na dachu w antenę
Moje czterotaktowe serce zamieniono w turbinę
Aż turbiny wdeptały w parującą ziemię
Â?ywe nogi w pończochach mechanicznej dziewczyny

Dialog

M a l a r z:
Teraz chyba tylko zostać szewcem
Nie znam nawet farby niebieskiej
Na spotkanie z Nową Epoką
Wyjdzie dziecko pod rękę z idiotą

P o e t a:
Już za długo o wieki za długo
Â?ywe palce wkręcano w śruby
Oczy usta krew żyły ręce
Były młotem klamrą i przęsłem

Korowody heroicznych wyrzynań
Tysiącletnie symfonie rozpaczy
Wariat to ten co nie wytrzymał

M a l a r z:
Wariat to ten który zobaczył

P o e t a:
Nam nie wolno zwariować
Zresztą kto z nas zupełnie normalny
W chustach z wrzasków wariackich na głowach
Głośmy hasła politycznie lapidarne

M a l a r z:
Bram na których tłuczone szkło nie sterczy
Orkiestr gwiezdnych ziemsko wziętych w błękit

P o e t a:
Rękom tylko instrumenty i braterstwo
Ustom miłość i instrumenty

M a l a r z:
Nieśmy celną myśl uściśloną
I wariacki sztandar wyobraźni

P o e t a:
Zapalajmy gwiazdy czerwone
ZAPALAJMY CZERWONE GWIAZDY




MIÂ?OÂŚ?†


Tylko rób tak żeby nie było dziecka
tylko rób tak żeby nie było dziecka
To nieistnijące niemowlę
jest oczkiem w głowie naszej miłości
kupujemy mu wyprawki w aptekach
i w sklepikach z tytoniem
tudzież pocztówki z perspektywą na góry i jeziora
w ogóle dbamy o niego bardziej niż jakby istniało
ale mimo to
...aaa
płacze nam ciągle i histeryzuje
wtedy trzeba mu opowiedzieć historyjkę
o precyzyjnych szczypcach
których dotknięcie nic nie boli
i nie zostawia śladu
wtedy się uspokaja
nie na długo
niestety.




KOPNIAKI


Przyszedł rzeczowo żeby coś osiągnąć
ale już w pierwszych drzwiach kopniak
uśmiechnął się
kopniak wydał mu się dosyć dowcipny
spróbował znowu
kopniak
postanowił iść piętro wyżej
spadł znów na parter strącony kopniakiem
przywarował grzecznie w korytarzu
kopniak
kopniak w bramie
na ulicy znowu kopniak

więc zapragnął przynajmniej poetycznej śmierci
rzucił się pod samochód

i oberwał tęgiego kopniaka od szofera




KAT


Podobno kat
wcale nie ma fraka
ani maski
(może w Paryżu u nas nie)
Tylko ubrany jest
zwyczajnie
„zwyczajnie” to ja wiem jak
szaryalbogranatowywpaski
żałosne petroniuszostwo
małomiejskiego gulona

skarżą się na kryzys teatru
a nawet tego nie umieją wyreżyserować ze
smakiem

jak mnie będą wieszać
kat ma być we fraku.
Gruba Lola

Post autor: Gruba Lola »

Sobota
Boże jaki miły wieczór
tyle wódki tyle piwa
a potem plątanina
w kulisach tego raju
między pluszową kotarą
a kuchnią za kratą
czułem jak wyzwalam się
od zbędnego nadmiaru energii
w którą wyposażyła mnie młodość

możliwe
że mógłbym użyć jej inaczej
np. napisać 4 reportaże
o perspektywach rozwoju małych miasteczek
ale
mam w dupie małe miasteczka
mam w dupie małe miasteczka
mam w dupie małe miasteczka
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości