jutro ten sam rytuał
noc przytuli się do ściany domu
sny urodzą się w drodze i znikną nagle
wyjęte z kieszeni autobusu
ludzie otuleni włóczką będą opowiadać lub czytać
cudze historie rozwleczone jak rękawy koszul
pojawi się natrętne przeczucie ciebie
smak poziomek lub zapach najodleglejszych pól
z fal miasta będą wyrywać się stare melodie
piski opon trzaski na trakcjach
od niedawna wiem że nie istnieję w układzie innym
niż ten którego jestem architektem
nie noszę spokoju i nie kołyszę w ramionach dzieci
jestem fragmentem wyspy
który obrał kurs na zachodzące słońce
"a ja mam swój intymny mały świat" ...
Ładnie o nim opowiadasz. Jednak smutkiem wieje z tych wersów. Jakby podmiot liryczny znalazł ostateczne schronienie odcinając się od reszty świata.
smutek to dominująca emocja to prawda i słusznie ją tu odczytałaś Margot. Być może krajobraz wewnętrzny peela nie jest jego ostatecznym , a jak w wielu momentach jednym z wielu możliwych...miejmy nadzieję na to ;)
caroll pisze: Być może krajobraz wewnętrzny peela nie jest jego ostatecznym , a jak w wielu momentach jednym z wielu możliwych...miejmy nadzieję na to ;)
wystarczy płynąć dalej a słońce znowu wzejdzie
to ja Ci dziękuję za możliwość czytania Twoich wierszy
nie wiem czy tu można mówić o jakiejś decyzyjności.
raczej brak sterowności jest uniemożliwieniem wyboru, bo gdzie w morzu zlokalizować punkt zaczepienia. dryf i czas jeno, którego to spokój jest również przekleństwem wyboru.
/jam bardziej staro wielkopolski zaś Ty zapewne Pani z miasta jest?/