po latach
: 2009-08-05, 12:56
ona
Ciebie potrzaskało jak źle sezonowane drewno
mówiłam "dbaj o siebie" obiecywałeś że oczywiście
ale jesteś jak dziecko które jest grzeczne póki ktoś nad nim stoi
pokazuje zrób to ręką a kiedy zostaje samo to
wysmarowuje ściany kremem czekoladowym
by później zlizywać go razem z przybłąkanym psem
on
Twoja sieć zmarszczek przypomina taflę jeziora prawie na wiosnę
czy też dogorywającą zimą
pamiętam cię inną choć nie mniej piękna jesteś jak byłaś
i dziś mam ochotę chwycić cię w ramiona
zanieść na łan zboża
ten od którego niedaleko rozrosły się brzozy
teraz gdy myślę o miejscach
to kojarzy mi się cmentarz
i to nekrofilia chyba
bo wciąż chadzamy tam
i kochamy się jak nastolatkowie
annfetamina
powykręcało ci palce w artystyczny nieład
powytrącało zęby ale ze mną ci żaden nie potrzebny
kochałam ciebie, przynajmniej tak myślałeś
zostawiłeś dla mnie żonę
pamiętam to jako burzę
padały gęsto słowa
pioruny w oczach trzaski drzwi suwanych
aż w końcu ostatni błysk
telewizor włączony
i ostatni trzask
jej dłoni w twój pyszczek naćpany
mam dwadzieścia cztery lata
spłodzone dziecko, ono mieszka u żony
postawiony dom, byłem budowlańcem
miałem aspirację i pasję w oczach
aż spotkała mnie ona
przedstawił nas sobie kolega
stała się moim ideałem po pierwszym tygodniu bez snu
kiedy całe noce czytałem jej wiersze
a ona tylko szeptała bierz mnie
ile chcesz, jeszcze jeszcze
kolegę omamiła hera
jest w moim wieku
równie martwy
Ciebie potrzaskało jak źle sezonowane drewno
mówiłam "dbaj o siebie" obiecywałeś że oczywiście
ale jesteś jak dziecko które jest grzeczne póki ktoś nad nim stoi
pokazuje zrób to ręką a kiedy zostaje samo to
wysmarowuje ściany kremem czekoladowym
by później zlizywać go razem z przybłąkanym psem
on
Twoja sieć zmarszczek przypomina taflę jeziora prawie na wiosnę
czy też dogorywającą zimą
pamiętam cię inną choć nie mniej piękna jesteś jak byłaś
i dziś mam ochotę chwycić cię w ramiona
zanieść na łan zboża
ten od którego niedaleko rozrosły się brzozy
teraz gdy myślę o miejscach
to kojarzy mi się cmentarz
i to nekrofilia chyba
bo wciąż chadzamy tam
i kochamy się jak nastolatkowie
annfetamina
powykręcało ci palce w artystyczny nieład
powytrącało zęby ale ze mną ci żaden nie potrzebny
kochałam ciebie, przynajmniej tak myślałeś
zostawiłeś dla mnie żonę
pamiętam to jako burzę
padały gęsto słowa
pioruny w oczach trzaski drzwi suwanych
aż w końcu ostatni błysk
telewizor włączony
i ostatni trzask
jej dłoni w twój pyszczek naćpany
mam dwadzieścia cztery lata
spłodzone dziecko, ono mieszka u żony
postawiony dom, byłem budowlańcem
miałem aspirację i pasję w oczach
aż spotkała mnie ona
przedstawił nas sobie kolega
stała się moim ideałem po pierwszym tygodniu bez snu
kiedy całe noce czytałem jej wiersze
a ona tylko szeptała bierz mnie
ile chcesz, jeszcze jeszcze
kolegę omamiła hera
jest w moim wieku
równie martwy