zapiski z nocy 25.5.

opowiadania, nowele, biografie, etc.
publikacje uzytkownikow
quenterro
Posty: 196
Rejestracja: 2006-12-14, 00:14
Kontakt:

zapiski z nocy 25.5.

Post autor: quenterro »

Stworzylem pewien niebezpieczny mit, ze jestem “special one”. Robie takie male show.. na niektorych dziala. Niektorych przeraza. Elodie byla zachwycona do momentu, kiedy zdala sobie sprawe, ze nie da sie ze mna normalnie zyc. Rani ja burdel ktory mam w glowie. Mozna ze mna porozmawiac o filozofii. Moge pol godziny opowiadac o kuchni tak, ze kazdy slucha. Pisze ladne listy. Przyciagam do siebie jak magnes. Czasem gubie kontakt z rzeczywistoscia. Zdaje mi sie, ze jestem Bogiem. Jak Jerofiejew – niezrozumiany. Pije na umor z rozpaczy, bo jestem tym porzadnym. Blogoslawione sa oczy na ktore spojrze z radoscia. Niczego sie nie boje. Od tak, bez zastanowienia potrafie wsiasc w samolot i poleciecc do miasteczka takiego jak Bath. W ktorym nikogo nie znam. W ktorym nigdy nie bylem. Bez pracy, bez niczego z gory.
Tak beztrosko. Mozna ze mna usiasc i wypic w najlepsze. Wienia napisal w moskwie – pietuszki. “Jak ziemia dluga i szeroka, od moskwy do samych pietuszek, nie ma tyle ile byloby dla mnie za duzo!” i wypil. Ze mna bywa podobnie. Muzyki slucham ambitnej. Potrafie opowiadac o obrazach Pissarro wiszacych w nowym jorku i nie wspominac duzo o farbach tylko o najrozmaitrzych odczuciach.. jak u Kendynskiego. Przezywam efektowne zalamania. To przyciaga. Pomimo czasem codziennych libacji, irracjonalnych przygod, zawsze wstane o 8:30 i pojde do pracy, czasem nawet na kilkanascie godzin. Bez przerwy, bez chwili zatrzymania, czasami w kurewskiej presji i z mozliwie maksymalna szybkoscia przygotowuje jedzenie jak maszyna produkcyjna. Jak kazdy kucharz. Taka robota. Zdarza sie, ze i 50, 60 godzin w tygodniu. Nie dosypiajac, pijac, palac i jedzac zbyt bezssensownie i zbyt malo. Niby taki jestem silny.

Caly ten metafizyczny system nawala po empirycznych obserwacjach i wynikach lekarskich badan. Jestem w zlej kondycji. Przy takich skokach cisnienia itd.. nie dozyje konca swiata.

Musze zmienic caly system. Znormalniec. Pic mniej, wiecej zakasac. Zadbac o swoje cialo. Osiagnac chocby jakas namiastke wewnetrznego spokoju. Stabilizacji emocjonalnej. Wlasciwie nie chodzi nawet o to, ze musze, a ze chce. Jestem znudzony moja niby wyjatkowoscia. I tez jestem swiadom, ze mnie to niszczy. Bede czesciej grac w tenisa. Jezdzic rowerem do Brystolu. Chodzic na apukunture. Piepszne palenie, picie znacznie ogranicze. Przeczytam cos Dostojewskiego. Pojde na spacer z Isabelle. Takie rzeczy chodza mi po glowie.

dzisiaj spedzilem w kuchni chyba z 12 godzin i jutro bedzie podobnie. Piatek sobota – dwa podwojne shifty... w skrocie nazywamy to AFD. All fuckin day. Z Elodie wrocilismy do siebie na kilka dni. Fajnie bylo sie znowu kochac. Spogladac sobie w oczy tak radosnie. Na dluzsza mete jednak nie dziala. Zbyt ja przeraza moje emocjonalne rozchwianie. Mnie zbyt przeraza jej emocjonalna ekspresja. Paralizuje. Tesknie za nia.

W kuchni nic nie zapowiadalo dramatu. Malo osob zabukowalo miejsce na lunch. Mialo byc spokojnie. I nagle restauracja wypelnila sie po brzegi. Wszyscy przyszli w jednej chwili. Jakby zmowa. Takie dni zdarzaja sie od czasu do czasu. Nieoczekiwana katastrofa. Nawrzucasz za duzo potraw do pieca, nie dajesz rady ich kontrolowac. Czas ma Cie w dupie, plynie, pali Ci kurczaki, boczek, wolowine i wszystko inne co nadaje sie do spalenia. W glowie pali Ci sie mozg na podobnej zasadzie. Zapiepszasz naturalnie jak krolik zeby to opanowac. Przestajesz rozumiec innych kucharzy w wyniku tego zawirowania. Rzecz sie przez to znacznie bardziej pierdoli. Az wkoncu, zawsze opanujesz pozar. Zamowienia sie rozplywaja. Emocje slabna. Kuchnia zaczyna zartowac. Taki mialem lunch.

Wieczor inny. Pozytywna wiez wypelniala jakby kuchnie. Restauracja wypelnila sie naturalnie po brzegi i zostalo przez kilka godzin. Ale szlo nadzwyczaj sprawnie i szybko. Bez pomylek. Bez nerwow. Wszystko jak nalezy.

Zabawna jest praca w kuchni. Kazdego dnia robisz dokladnie te same rzeczy. Smarzysz te same steki, te same kurczaki, robisz mniej wiecej te same salatki. Kazdego dnia, mniej wiecej z tymi samymi ludzmi. Witasz sie w podobny sposob. Wlaczasz maszyny, czyscisz piece, rozkladasz deski do krojenia. Sciagasz wszystkie skladniki, wyznaczasz sobie zakres podobnych prac, co zwykle.

I kazdy dzien w kuchni jest inny.
lila
Posty: 5414
Rejestracja: 2006-09-21, 18:03
Kontakt:

Post autor: lila »

dobry ten tekst , płynie i pisany jednym tchem , i jakby pisany z wiekszym dystansem

do swojej wybujałej megalomanii ; )
quenterro pisze:Wlasciwie nie chodzi nawet o to, ze musze, a ze chce. Jestem znudzony moja niby wyjatkowoscia. I tez jestem swiadom, ze mnie to niszczy.
Awatar użytkownika
pokusa
Posty: 447
Rejestracja: 2006-12-23, 15:09
Lokalizacja: się tutaj wzięłam?
Kontakt:

Post autor: pokusa »

Niestety, nie zrobiło na mnie jakiegoś specjanego wrażenia.....
_______________










i wish i were special.
ann13

Post autor: ann13 »

quen, ale jak Cię ta elodie rzuci na amne w pacierzu, to ja tylko o schabowych nie czytam:P)

znajdz sobie predko jakąs beatkę , siódmą dziewczyne z albatrosa, bo inaczej bedziesz musiał zaprowadzić porzadki w głowie;P)
quenterro
Posty: 196
Rejestracja: 2006-12-14, 00:14
Kontakt:

Post autor: quenterro »

pierdolcie sie
Roksana K.

Ech.

Post autor: Roksana K. »

To mamy podobnie, quen.
lila
Posty: 5414
Rejestracja: 2006-09-21, 18:03
Kontakt:

Post autor: lila »

ktos kto tak uwaza z pewnoscia nie wklejalby swoich tekstow i komentow w szczegolnie 'widocznych ' miejscach.
ann13

Post autor: ann13 »

quen, chyba zapomniał, ze nie jest u siebie w knajpie
Awatar użytkownika
pokusa
Posty: 447
Rejestracja: 2006-12-23, 15:09
Lokalizacja: się tutaj wzięłam?
Kontakt:

Post autor: pokusa »

quenterro pisze:pierdolcie sie
Ale tak sama, Słońce?
_______________










i wish i were special.
Est

Post autor: Est »

koniec swiata zjawi sie 21 12 2012, jakos w oklicach 00.40 , 00.45.
to malo czasu. peel moze w tym czasie spokojnie upijac sie i o siebie nie dbac, na bank konca dozyje. no i pisanie sie z tego jakies robi.
a dla mnie czytanie.
wciagajace coraz bardziej.

;)
lila
Posty: 5414
Rejestracja: 2006-09-21, 18:03
Kontakt:

Post autor: lila »

Est pisze:koniec swiata zjawi sie 21 12 2012, jakos w oklicach 00.40 , 00.45.
co się stanie ? spadnie meteoryt?
dean

Post autor: dean »

nie, wódki zabraknie :-/

quen... wszystko fajnie... tylko zaczynasz się powtarzać... że jesteś pojebany - to czytelnik już zdążył zauważyć... że kochasz Elodie - też... że nic z tego Waszego wspólnego kochania się nie będzie - też... introspekcja wywalająca flaki przed publicznością jest OK... niewielu, faktycznie, potrafi tak o sobie napisać... ale ocierasz się o żałosną megalomanię i zdajesz sobie z tego sprawę w paru momentach... bo ile można... o sobie samym? (też się z tym wszyscy przecież zmagają... rany... jak ja się zmagam... bo co innego eksplorować jak nie swą własną rzeczywistość wewnętrzną? własne flaki są fajne... są realne, znane i "łatwopodejmowalne na widły" ale trud polega chyba na tym, by nie podawać ich ciągle w tym samym sosie i tymi samymi widłami...)

"słucham ambitnej muzyki" "widziałem obrazy Pissarro"? no błagam Cię...

czytałem fragmenty Jerofiejewa tylko... dlatego tu bez dłuższych wywodów... niemniej jednak... karkołomnym zajęciem jest tworzenie swej legendy na podstawie obcych życiorysów... a że się chleje, to nie wystarczy... by uznać się za Wienię Jerofiejewa czy Wołodię Wysockiego...

i te jęki: muszę mniej pić, więcej akupunktury, stabilizacja emocjonalna, tenis, rower, (co tu robi Dostojewski, to nie wiem)... daj już z tym spokój... cała światowa populacja alkoholików wstaje rano z takimi postanowieniami... no, może bez tego Dostojewskiego...

natomiast gdy piszesz o kuchni... to się czyta... zajebiście się czyta... może tędy droga... bo odkąd zacząłeś pisać o pracy w kuchni... to dla mnie... i chyba dla paru osób tutaj... stało się to czymś w rodzaju objawienia... bo w tej kuchni ja i pewnie wielu ludzi znajduje metametaforę... własnego życia... relacji z ludźmi, własnego zabiegania w pracy... którą nie każdy przecież kocha tak jak Ty swoją... może dlatego Ci trochę zazdroszą niektórzy - w tym ja... to jest miejsce w stylu archetypu... tam może wszystko się zdarzyć... o kuchni w mojej głowie już powstały legendy...

wiem, że chuj Cię obchodzą rady i opinie... ale może uderz w jakąś fikcję literacką (ktoś Ci już to mówił?)... bo eksplorujesz swe ego jakbyś z niego pisankę wielkanocną chciał zrobić...
anty-czka
Posty: 2983
Rejestracja: 2007-02-20, 13:36
Kontakt:

Post autor: anty-czka »

Mi bardzo przeszkadzają jedynie błędy ortograficzne i gramatyczne.
Przy dobrym tekście -a ten takim jest- chciałabym móc się nie rozpraszać a one jednak to powodują. Nikt mi nie wmówi, że to szczegół albo niemodna fanaberia.
quenterro
Posty: 196
Rejestracja: 2006-12-14, 00:14
Kontakt:

Post autor: quenterro »

dean masz racje. wlasciwie przestalem poniewkad traktowac pisanie jako pisanie a jako terapie. rzeczy o jerofiejewie, o debussym, o pissarro to ironia i nigdy o sobie nie pomyslalem ze znajomosc tych artystow czyni mnie jakims wyjatkowym. inny kontekst... rzecz jest o technikach i o generalnej tandecie tych technik.

special one, nie jest tu wywlewczone po to by sie pochwalic jaki jestem wyjatkowy, a by zdradzic chorobe. obnazyc wlasnego wroga. co do El... samego mnie juz nudzi cala ta historia. co do kuchni... w nowej dopiero sie rodze, aklimatyzuje.. dopiero sie tam pojawiam i zaczynam dostrzegac jak sie rzeczy maja. to i o kuchni wkrotce napewno napisze... obiecuje.

mam wizje polaczenia kilku opowiadan w wiekszy swiat. wszystko przemieszac. alkohol, znajomych idiotow moczacych mordy w wodce i znajomych intelektualistow naukowcych moczacych mordy w ksiazkach ktore oddalaja ich od sedna. mam taki pomysl, by umiescic artyste w cholernie normalnym swiecie. napisac o probie stworzenia filmu o rybakach. o szalenstwie. takie tam.

co do krytyki. ani jej nie mam w dupie, ani mnie ona nie kluje w serce. lubie czytac komentarze pisane przez olge, bo zawieraja wiele uwag naprawde istotnych. wytykaja bledy ktorych chwilami nie dostrzegam. I to Co piszesz dean bede mial na uwadze. z wiekszoscia sie nawet zgadzam.

wczoraj napisalem kolejny fragment zapiskow. krotki.

pozdrawiam.
dean

Post autor: dean »

quen... a myślałem, że dostanę po pysku tekstem w stylu "getta fuck out, ya mudafuckin' dick" :mrgreen:
tak... z tych opowieści kuchennych możnaby skręcić wyjątkowo zajebisty kawałek prozy...
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości