bardzo Was proszę
Moderator: Gacek
bardzo Was proszę
odpierdolcie się
ode mnie
płaczą ujadają niewolnicy
w swych galeriach
wściekłe psy Tarantino
bardzo dobry film
arcydzieło
facet ponoć siedział
całe swe życie
w wypożyczalni
kaset video
naoglądał się
różnego typu badziewia
co zrobił?
to proste
nie wytrzymał
wziął się za siebie
pierdolnął swym mózgiem
o ścianę
płaczę
umysł mu eksplodował
bomb atomowych
potrzeba jest olbrzymia
by ludzi zacząć dymać
od środka rozpierdalać!
elementy Euklidesa
chodzę do pracy
jak co dnia
mijam wielką budowę
stoi tam kilka
podniebnych żurawi
patrzę jak pracują
w pocie czoła
zapierdalają
budują
kapitalizm
obcy rzecz jasna
nie nasz
ojcze!
gdzie jesteś?
ukrywasz się przede mną
dlaczego?
nadwiślańskie łąki
pokryte mgłami
mną władają
widzę wierzby w oddali
też płaczą
klucz żurawi
przemyka z gracją
rozcina przestrzeń
ostrym dziobem
tnę powietrze
brzytwa w mym ręku
tkwi jak zadra
Ockham się śmieje
mój umysł zapładnia
czystością i bielą
rzeczy i wistość
ich realność
materialność
Marks i Lenin
stalową trzeba mieć wolę
żelazną głowę
by to pomieścić
znieść w końcu
wszystkie niedoróbki
podróbki!
te niewypały!
to gówno, ten gnój!
jestem człowiekiem
historii, religii
filozofii i nauki
bezbrzeżność mnie jakaś
ogarnia
zatracam się w sobie
w obcych
Obcy I
Obcy II
Obcy III
w nieskończoność
skrobię w mózgu
niczym ginekolog
aborcja ponoć
jest zakazana?
nie wszędzie
na szczęście
tak jest
nie chcę nic urodzić
a jednak rodzę
hybrydy
minotaury
potwory
i spółkę
a gdzie się podziała
hermafrodyta?
coincidentia oppositorum?
gdzie to?
znów zapierdala
dokąd?
a dokąd to?
tak gna
ta gra
nie kończy się
nigdy
słyszę organy
fugę Bacha
w sercu
nerkach
odbycie
znów skrobanka
czeka
kolejny zabieg
pirotechniczny
to se ne da?
to se ne wrati?
wiem to
ponieważ nazywam się
przekleństwo
nicość jest ideałem
buddyjskim chyba
wynalazkiem
kosmicznym
który zsunął się
jak lawina
z dachu świata
wprost na mnie
ideał kolejny
proste i trudne
jest pisanie
tak jak kochanie
słyszysz?
wołam do Ciebie!
błagam
modlę
wzywam
od różnych
na pojedynek
sam na sam
dialog
Ty i ja
filozofia spotkania
nieprzystające
niekompatybilne
monady
elipsy
solipsyzm
wiadomo
jest nieobalany
często niebanalny
bywa
pokraczny i dziwaczny
jak dziwka!
jak kurwa!
zgoda
i co z tego?
mieszkam
po wiejsku
w zagrodzie
ze zwierzętami
śpię
obwąchuję je
inwentaryzuję
dość często
przeprowadzam
rachuję
czy wszystko
się zgadza
czy to stabilne?
czy chuj jest stabilny?
dokładniej może
czy stary chuj
jest stabilny?
czy jest tylko
kolejnym wirażem?
a może witrażem?
przesączam światło
heideggerowską aletheię
czekam na Parmenidesa
Empedokles rzucił się
ponoć w przepaść
w głąb Etny
zabawny gość!
rozbawił mnie
stary dziad
niedołężny
co on chciał?
udowodnić?
komu?! komu?!
bo idę do domu!
psu na budę się zda
Diogenes śmieje się
z beczki
doprawdy
beczka śmiechu!
beczka soli
jak się od dłuższego czasu
nic nie wypierdoli
zamykam w tym miejscu
traktacik pojebany
bo mógłbym tak bez końca
pierdolić
nie ma końca
nie ma początku
Hegel ma rację
cóż? tak bywa
tłusta oliwa
spływa po mnie
smarując delikatnie
mechanizm
człowieka La Mettrie’go
kończę powoli
ociężale
bo coś naprawdę
się we mnie
rozpierdoli
postmoderna
gada do mnie
gadzina!
coś o jakimś psie
Figo, Fago, Fargo
Fito, Fiko
Fiku miku
znów jestem w kominie
szybie, piramidzie
Derridzie
jest nieskończone?
jestem nieskończony?
wiem! jestem
wykończony
zmęczony
nie chcę już
po prostu
bezsens
zapomniałem
słowa nie gryzą
słowo „pies” nie gryzie
szczeka tylko
czy słyszycie?
to jest groźne
to jest niebezpieczne
to jest metaforyczne
to jest romantyczne
to po prostu jest
jedna wielka
kicha!
ode mnie
płaczą ujadają niewolnicy
w swych galeriach
wściekłe psy Tarantino
bardzo dobry film
arcydzieło
facet ponoć siedział
całe swe życie
w wypożyczalni
kaset video
naoglądał się
różnego typu badziewia
co zrobił?
to proste
nie wytrzymał
wziął się za siebie
pierdolnął swym mózgiem
o ścianę
płaczę
umysł mu eksplodował
bomb atomowych
potrzeba jest olbrzymia
by ludzi zacząć dymać
od środka rozpierdalać!
elementy Euklidesa
chodzę do pracy
jak co dnia
mijam wielką budowę
stoi tam kilka
podniebnych żurawi
patrzę jak pracują
w pocie czoła
zapierdalają
budują
kapitalizm
obcy rzecz jasna
nie nasz
ojcze!
gdzie jesteś?
ukrywasz się przede mną
dlaczego?
nadwiślańskie łąki
pokryte mgłami
mną władają
widzę wierzby w oddali
też płaczą
klucz żurawi
przemyka z gracją
rozcina przestrzeń
ostrym dziobem
tnę powietrze
brzytwa w mym ręku
tkwi jak zadra
Ockham się śmieje
mój umysł zapładnia
czystością i bielą
rzeczy i wistość
ich realność
materialność
Marks i Lenin
stalową trzeba mieć wolę
żelazną głowę
by to pomieścić
znieść w końcu
wszystkie niedoróbki
podróbki!
te niewypały!
to gówno, ten gnój!
jestem człowiekiem
historii, religii
filozofii i nauki
bezbrzeżność mnie jakaś
ogarnia
zatracam się w sobie
w obcych
Obcy I
Obcy II
Obcy III
w nieskończoność
skrobię w mózgu
niczym ginekolog
aborcja ponoć
jest zakazana?
nie wszędzie
na szczęście
tak jest
nie chcę nic urodzić
a jednak rodzę
hybrydy
minotaury
potwory
i spółkę
a gdzie się podziała
hermafrodyta?
coincidentia oppositorum?
gdzie to?
znów zapierdala
dokąd?
a dokąd to?
tak gna
ta gra
nie kończy się
nigdy
słyszę organy
fugę Bacha
w sercu
nerkach
odbycie
znów skrobanka
czeka
kolejny zabieg
pirotechniczny
to se ne da?
to se ne wrati?
wiem to
ponieważ nazywam się
przekleństwo
nicość jest ideałem
buddyjskim chyba
wynalazkiem
kosmicznym
który zsunął się
jak lawina
z dachu świata
wprost na mnie
ideał kolejny
proste i trudne
jest pisanie
tak jak kochanie
słyszysz?
wołam do Ciebie!
błagam
modlę
wzywam
od różnych
na pojedynek
sam na sam
dialog
Ty i ja
filozofia spotkania
nieprzystające
niekompatybilne
monady
elipsy
solipsyzm
wiadomo
jest nieobalany
często niebanalny
bywa
pokraczny i dziwaczny
jak dziwka!
jak kurwa!
zgoda
i co z tego?
mieszkam
po wiejsku
w zagrodzie
ze zwierzętami
śpię
obwąchuję je
inwentaryzuję
dość często
przeprowadzam
rachuję
czy wszystko
się zgadza
czy to stabilne?
czy chuj jest stabilny?
dokładniej może
czy stary chuj
jest stabilny?
czy jest tylko
kolejnym wirażem?
a może witrażem?
przesączam światło
heideggerowską aletheię
czekam na Parmenidesa
Empedokles rzucił się
ponoć w przepaść
w głąb Etny
zabawny gość!
rozbawił mnie
stary dziad
niedołężny
co on chciał?
udowodnić?
komu?! komu?!
bo idę do domu!
psu na budę się zda
Diogenes śmieje się
z beczki
doprawdy
beczka śmiechu!
beczka soli
jak się od dłuższego czasu
nic nie wypierdoli
zamykam w tym miejscu
traktacik pojebany
bo mógłbym tak bez końca
pierdolić
nie ma końca
nie ma początku
Hegel ma rację
cóż? tak bywa
tłusta oliwa
spływa po mnie
smarując delikatnie
mechanizm
człowieka La Mettrie’go
kończę powoli
ociężale
bo coś naprawdę
się we mnie
rozpierdoli
postmoderna
gada do mnie
gadzina!
coś o jakimś psie
Figo, Fago, Fargo
Fito, Fiko
Fiku miku
znów jestem w kominie
szybie, piramidzie
Derridzie
jest nieskończone?
jestem nieskończony?
wiem! jestem
wykończony
zmęczony
nie chcę już
po prostu
bezsens
zapomniałem
słowa nie gryzą
słowo „pies” nie gryzie
szczeka tylko
czy słyszycie?
to jest groźne
to jest niebezpieczne
to jest metaforyczne
to jest romantyczne
to po prostu jest
jedna wielka
kicha!
czy nie uwazasz ze ta prozba jest ciut za dluga?.bylem ostatnio w warszawie i tez widzialem dzwigi. w calym kraju budujemy kapitalizm i to jest sluszny program. tylko u mas nie ma kryzysu. euro idzie w dol i niech nam skocza zachodni spekulanci. moze ty napisz jaies opowiadanie zastepczo?
poznaj stachu po zapachu
No coś w rodzaju opowiadanka wkleiłem dziś w Pitoleniu. Nie o tym co prawda, o czym mówisz, ale zawsze coś. Idź i czytaj uważnie.
A dlaczego niby wierszyk jest za długi? Pogubiłeś się?
Powiem Ci o czym to jest, bo być może rzeczywiście niejasno cos ująłem.
A więc sprawa jest prosta. Nie udaję, przed Wami, że jestem najebany różnego typu sprawami, z którymi staram się walczyć, tj. wypierdalać je powoli ze swej głowy, ale też z drugiej strony, Wy nie udawajcie przede mną, że jesteście tak mądrzy, że sami z siebie wszystko wyssaliście. Bo to po prostu hipokryzja czysta.
Co nie Lilka?
A dlaczego niby wierszyk jest za długi? Pogubiłeś się?
Powiem Ci o czym to jest, bo być może rzeczywiście niejasno cos ująłem.
A więc sprawa jest prosta. Nie udaję, przed Wami, że jestem najebany różnego typu sprawami, z którymi staram się walczyć, tj. wypierdalać je powoli ze swej głowy, ale też z drugiej strony, Wy nie udawajcie przede mną, że jesteście tak mądrzy, że sami z siebie wszystko wyssaliście. Bo to po prostu hipokryzja czysta.
Co nie Lilka?
bo mowisz tak duzo o swych potrzebach niezaspokojeniu pomslalam ze mozliwe ze masz jakas depresje i warto bys sprobowal spojrzec na sprawy z innej perspektywy.
ale znow chyba masz racje moze dlatego , co powtarzano mi duzo razy , ze jestem obligatoryjnym sluchowcem
gdybys nagral swe mysli
http://audacity.sourceforge.net/?lang=pl
i wyslal na
www.wrzuta.pl
moze mogla bym sie wczuc
[ Dodano: 2010-02-05, 16:32 ]
to nie w tym temacie mialam napisac
ale znow chyba masz racje moze dlatego , co powtarzano mi duzo razy , ze jestem obligatoryjnym sluchowcem
gdybys nagral swe mysli
http://audacity.sourceforge.net/?lang=pl
i wyslal na
www.wrzuta.pl
moze mogla bym sie wczuc
[ Dodano: 2010-02-05, 16:32 ]
to nie w tym temacie mialam napisac
- fobiak
- Posty: 15751
- Rejestracja: 2006-08-12, 07:01
- Has thanked: 8 times
- Been thanked: 1 time
- Kontakt:
troche obciosalem tylko sobie lepiej mi sie czyta po takim odkurzeniu
spojrzenie z transcendencji
chodzę do pracy
jak co dnia mijam wielką budowę
stoi tam kilka podniebnych żurawi
patrzę jak pracują
w pocie czoła
zapierdalają
budują
kapitalizm
obcy
ojcze!
gdzie jesteś?
ukrywasz się przede mną
dlaczego?
nadwiślańskie łąki pokryte mgłami
mną władają
widzę wierzby w oddali
też płaczą
klucz żurawi przemyka z gracją
rozcina przestrzeń ostrym dziobem
tnę powietrze
brzytwa
w mym ręku tkwi jak zadra
mój umysł zapładnia czystością i bielą
stalową trzeba mieć wolę
żelazną głowę by to pomieścić
znieść
wszystkie niedoróbki
podróbki!
te niewypały!
to gówno, ten gnój!
jestem człowiekiem historii
religii
filozofii
nauki
bezbrzeżność mnie jakaś ogarnia
zatracam się w sobie
w obcych
Obcy I
Obcy II
Obcy III
w nieskończoność
skrobię w mózgu niczym ginekolog
aborcja zakazana
nie chcę nic urodzić
rodzę
hybrydy
minotaury
potwory
i spółkę
gdzie hermafrodyta?
coincidentia oppositorum?
gdzie?
słyszę organy
fugę Bacha
w sercu
nerkach
odbycie
znów skrobanka czeka
kolejny zabieg
pirotechniczny
to se ne da?
to se ne wrati?
wiem
nazywam się
przekleństwo
nicość jest ideałem buddyjskim
wynalazkiem kosmicznym
ideał zsunął się jak lawina
z dachu świata wprost na mnie
proste i trudne
jest...
tak jak kochanie
słyszysz?
wołam do Ciebie!
błagam
modlę
wzywam od różnych
na pojedynek
sam na sam
dialog
Ty i ja
filozofia spotkania
nieprzystające
niekompatybilne
monady
elipsy
solipsyzm
jest nieobalany
często niebanalny
bywa
pokraczny i dziwaczny
jak dziwka!
jak kurwa!
mieszkam po wiejsku w zagrodzie
ze zwierzętami
śpię
obwąchuję je
inwentaryzuję
dość często
przeprowadzam
rachuję czy wszystko się zgadza
przesączam światło
heideggerowską aletheię
czekam na Parmenidesa
Empedokles rzucił się w przepaść w głąb Etny
Diogenes śmieje się z beczki
beczka śmiechu!
beczka soli
jak się od dłuższego czasu
nic nie wypierdoli
Hegel ma racje
tłusta oliwa spływa po mnie
smarując delikatnie mechanizm
człowieka La Mettrie’go
postmoderna gada do mnie
gadzina!
coś o jakimś psie
Figo, Fago, Fargo
Fito, Fiko
Fiku miku
znów jestem w kominie
szybie, piramidzie
Derridzie
jest nieskończone?
jestem nieskończony?
wiem! jestem
wykończony
zmęczony
słowa nie gryzą
słowo „pies” nie gryzie
szczeka tylko
czy słyszycie?
to jest groźne
to jest niebezpieczne
to jest metaforyczne
to jest romantyczne
to po prostu jest
spojrzenie z transcendencji
chodzę do pracy
jak co dnia mijam wielką budowę
stoi tam kilka podniebnych żurawi
patrzę jak pracują
w pocie czoła
zapierdalają
budują
kapitalizm
obcy
ojcze!
gdzie jesteś?
ukrywasz się przede mną
dlaczego?
nadwiślańskie łąki pokryte mgłami
mną władają
widzę wierzby w oddali
też płaczą
klucz żurawi przemyka z gracją
rozcina przestrzeń ostrym dziobem
tnę powietrze
brzytwa
w mym ręku tkwi jak zadra
mój umysł zapładnia czystością i bielą
stalową trzeba mieć wolę
żelazną głowę by to pomieścić
znieść
wszystkie niedoróbki
podróbki!
te niewypały!
to gówno, ten gnój!
jestem człowiekiem historii
religii
filozofii
nauki
bezbrzeżność mnie jakaś ogarnia
zatracam się w sobie
w obcych
Obcy I
Obcy II
Obcy III
w nieskończoność
skrobię w mózgu niczym ginekolog
aborcja zakazana
nie chcę nic urodzić
rodzę
hybrydy
minotaury
potwory
i spółkę
gdzie hermafrodyta?
coincidentia oppositorum?
gdzie?
słyszę organy
fugę Bacha
w sercu
nerkach
odbycie
znów skrobanka czeka
kolejny zabieg
pirotechniczny
to se ne da?
to se ne wrati?
wiem
nazywam się
przekleństwo
nicość jest ideałem buddyjskim
wynalazkiem kosmicznym
ideał zsunął się jak lawina
z dachu świata wprost na mnie
proste i trudne
jest...
tak jak kochanie
słyszysz?
wołam do Ciebie!
błagam
modlę
wzywam od różnych
na pojedynek
sam na sam
dialog
Ty i ja
filozofia spotkania
nieprzystające
niekompatybilne
monady
elipsy
solipsyzm
jest nieobalany
często niebanalny
bywa
pokraczny i dziwaczny
jak dziwka!
jak kurwa!
mieszkam po wiejsku w zagrodzie
ze zwierzętami
śpię
obwąchuję je
inwentaryzuję
dość często
przeprowadzam
rachuję czy wszystko się zgadza
przesączam światło
heideggerowską aletheię
czekam na Parmenidesa
Empedokles rzucił się w przepaść w głąb Etny
Diogenes śmieje się z beczki
beczka śmiechu!
beczka soli
jak się od dłuższego czasu
nic nie wypierdoli
Hegel ma racje
tłusta oliwa spływa po mnie
smarując delikatnie mechanizm
człowieka La Mettrie’go
postmoderna gada do mnie
gadzina!
coś o jakimś psie
Figo, Fago, Fargo
Fito, Fiko
Fiku miku
znów jestem w kominie
szybie, piramidzie
Derridzie
jest nieskończone?
jestem nieskończony?
wiem! jestem
wykończony
zmęczony
słowa nie gryzą
słowo „pies” nie gryzie
szczeka tylko
czy słyszycie?
to jest groźne
to jest niebezpieczne
to jest metaforyczne
to jest romantyczne
to po prostu jest
dajcie zyc grabarzom
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości